.
Dziewczynka z dyplomem. Uzdrawianie wewnętrznego dziecka
Stella Veritas-AmareDruga książka, stanowiąca kontynuację losów bohaterki przedstawionych w Dziewczynce zza zasłony . W piękny literacko-poetycki sposób opisano w niej doświadczenia najpierw dziecka, potem dorastającej dziewczyny, dotyczące przede wszystkim świata wewnętrznego ...Czytaj więcej >>
- Liczba stron: 225
- Data wydania: 2021
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Wydawnictwo: ENETEIA
Rozmowa z Autorką w Radiu Szczecin – zapraszamy do wysłuchania (08.2022)
Rozmowa z Autorką w Radiu Szczecin – zapraszamy do wysłuchania (08.2021)
W tej książce wspominam czas, gdy bandażowałam złamane gałęzie drzew i wierzyłam, że to otulenie wróci im życie. Przywołuję chwile, gdy zaczęto wyrywać ze mnie tę wiarę i uczyć innej: wstydu przed porażką, zawstydzenia sobą. Wracam tam, gdzie zetknęłam się z odpowiedzialnością, próbując rozpoznać nadane rzeczom znaczenia, dookreślić wyuczone pojęcia, zrozumieć, kim jestem, dlaczego jestem i do czego zostałam powołana.
Swoją historię opisuję z perspektywy Dziewczynki, Dziewczyny i wkraczającej w dorosłość Kobiety. W tej opowieści przemierzam wiele lat – cały okres edukacji. Podobnie jak w pierwszej części cyklu Dziewczynka i teraz udzielam głosu Dziewczynce, Dziewczynie, Kobiecie – by każda z nich została wreszcie usłyszana. Niech usłyszą mnie ci, którzy przylgnęli do stereotypu wartościowania człowieka ze względu na jego osiągnięcia.
Dedykuję tę historię wszystkim, którzy podczas drogi edukacji doświadczyli nadmiernego obciążenia lub straty. Polecam ją wszystkim, którzy w dorosłym życiu konfrontują się ze swoją przeszłością oraz ulegają jej wpływom.
Chciałabym, by głos Dziewczynki usłyszeli wszyscy dorośli, którzy mają wpływ na kształtowanie się przekonań dziecka: rodzice, opiekunowie, wychowawcy, nauczyciele, pedagodzy, psycholodzy, lekarze. Wraz z tą książką podąża życzenie, by dzieci same wybierały drogę adekwatną do swoich marzeń i aspiracji, a dorośli pomogli im budować wiarę w swoje możliwości poprzez obecność pełną miłości, akceptacji i uważności.
Od Autorki
* * *
Dziewczynka z dyplomem to druga książka Stelli Veritas-Amare, stanowiąca kontynuację losów bohaterki przedstawionych w Dziewczynce zza zasłony. W piękny literacko-poetycki sposób opisano w niej doświadczenia najpierw dziecka, potem dorastającej dziewczyny, dotyczące przede wszystkim świata wewnętrznego.
To bardzo mądra książka. Wiele osób może się z niej uczyć na temat istoty funkcjonowania psychicznego osób z trudnymi doświadczeniami relacyjnymi w okresie dzieciństwa. W pełni podzielam myśl Małgorzaty Anny Gruszki, autorki Przedmowy do pierwszej książki z cyklu Dziewczynka, że jest to lektura, którą można polecić różnym osobom – ofiarom przemocy w rodzinie (w szczególności ukrytej), rodzicom, specjalistom pracującym z dziećmi, z młodymi dorosłymi z trudną historią rodzinną oraz studentom kierunków humanistycznych.
prof. dr hab. Katarzyna Schier
* * *
- ISBN
- 978-83-958582-1-5
- EAN
- 9788395858215
- Waga
- 0.35 kg
- Wydanie
- 1
- Seria
- Ścieżki Psychoterapii
- Szerokość
- 13,5 cm
- Wysokość
- 20,5 cm
- Format
- 135x205 mm
Możesz także polubić
Niesamowita
Jestem pod wrażeniem tej książki. W każdym kolejnym wersie odnajduję swoje przeżycia, jakby ktoś dał głos także mojemu dziecku wewnętrznemu, które 30 lat milczało. Polecam przeczytać każdemu kto szuka uzdrowienia swojej przeszłości ale i temu kto chce zrozumieć dziecko i dorosłego... Dziękuję za "Dziewczynkę zza zasłony i z dyplomem"...
Procedura zgłaszania Nielegalnych Treści i działania zgodnie z art. 16 Aktu o Usługach Cyfrowych znajduje się w punkcie 11.3. Regulaminu sklepu internetowego
Przedmowa – prof. dr hab. Katarzyna Schier
Od Autorki
1. Czarna
2. Chłopczyca
3. Trzy słoneczniki
4. Na rękach
5. Spektakl
6. Buntowniczka
7. Brat
8. Wstyd
9. Pani od korektywy
10. Ojciec
11. Fotel
12. Zazdrość
13. Dotyk
14. Głos
15. Pani od biologii
16. Zasłona
17. Ciało
18. Staff
19. Wbrew sobie
20. Wybór
21. Ocena
22. Pożegnanie
23. Zapach
24. Modlitewnik
25. Obietnica
26. Presja
27. Dyplomy
2. Chłopczyca
Córka, aby mogła kształtować swoją dziewczęcość i potem kobiecość (…) potrzebuje ojca, który jak „bezpieczny mędrzec” będzie podziwiał ją, akceptował, łagodnie stawiał jej wymagania i zachęcał ją do poznawania rzeczywistości.
Agnieszka Widerska‑Wysoczyńska
Dziś dostaję pierwszą tróję.
Nie mogę w to uwierzyć.
Ocena nie do przyjęcia.
Nie dla mnie.
Nie o mnie.
A jednak moja.
Jestem przyzwyczajona do piątek i szóstek.
Dbam, by nie wydarzyło się nic innego.
Z lęku przed oceną, przed odrzuceniem.
Staram się, by mnie kochali.
Jaka będzie tego konsekwencja?
Co się wydarzy?
Pytam koleżankę, czy nadal będzie mnie lubić.
To niemożliwe, bym pozostała w czyimś zainteresowaniu.
Upadłam.
Nie wolno mi.
A ona odpowiada, że jestem jej przyjaciółką.
Na zawsze.
I zły stopień tego nie zmieni.
Uśmiecham się.
Czuję ulgę.
Wyobrażam sobie akceptację wolną od oceny.
I jest mi dobrze z tą myślą:
„Jestem przyjęta z moją słabością i niemocą”.
Mam się dobrze sprawować i uczyć.
„Jestem zdolna” – tak mi często powtarzają.
Muszę się dostosować do wymagań
i sprostać oczekiwaniom.
Od momentu powrotu do domu od babci
uczę się nie zawieść.
Nikogo.
Wierzę, że to mi zapewni obecność, której pragnę.
Na stałe.
Bez rozstań.
Bez rozczarowań.
W szkole rzadko korzystam z toalety.
Niezamykane boksy trzeba przytrzymywać nogą.
Wstrzymuję.
Mam w tym wprawę.
Na jednej z wycieczek tak długo, że prawie pękam.
Nie komunikuję swoich potrzeb.
A gdy się załatwiam, towarzyszy mi wstyd.
I ból.
Czuję się tak, jakbym robiła coś złego.
Robię to tylko w jednym miejscu – w domu.
Ale trudno mi przetrwać cały dzień bez skorzystania z toalety.
Czasem potrzeba jest tak silna, że nie wytrzymuję.
Wtedy, załatwiając się, odkręcam wodę,
by zagłuszyć dźwięki, które wydaję.
Wstydzę się swojego ciała i tego, że muszę się wypróżniać.
Czuję się obrzydliwa, wstrętna.
I wciąż obnażana.
Chciałabym dzielić z mamą swoje sekrety.
Mieć z nią tajemnice, do których nikt inny nie zajrzy.
Gdy w przedszkolu zarażam się pasożytami –
wszystkim pokazuje moją kupę.
To jeszcze bardziej mnie blokuje.
Czuję, jakbym nosiła w sobie coś obrzydliwego.
Jakbym była odrażająca.
Moja mama uczy równoległe klasy.
Przezywają ją.
I mnie zaczynają dokuczać.
Jest mi przykro.
Ze względu na nią.
Staram się ją chronić.
Tak, jak mi kazała babcia.
To mnie wiele kosztuje.
Zależy mi na niej.
Kocham ją.
Jeśli ona doznaje krzywdy – czuję to.
Nauczyciele często otrzymują przezwiska.
I ja ich używam.
Ale gdy słyszę przezwisko mojej mamy, czuję smutek.
Doświadczam bólu, jakbym sama była obrażana.
Chcę przejmować każde jej cierpienie, by ją odciążyć.
By jej nie stracić.
I choć mama na co dzień wspiera się na mnie,
ja szybko przestaję szukać oparcia w niej.
Jest dla mnie najważniejsza.
Rzadko to sobie uświadamiam.
Ale tak jest.
Chcę, by ona czuła moją miłość.
Tak wiele chciałabym jej powiedzieć.
Opowiedzieć o sobie.
O tym, co mnie cieszy, co boli.
Ale to ja jej słucham częściej.
Czuję się za nią odpowiedzialna.
Ciężko mi z tą odpowiedzialnością.
Chciałabym ją uwolnić i nie musieć rozstrzygać,
co jest dla niej teraz dobre.
Chciałabym usłyszeć, jak mówi pierwsza, że mnie kocha.
A nie tylko odpowiada: „Ja ciebie też”.
Tęsknię za chwilą, kiedy mi się pokaże jako matka.
I jako kobieta, którą będę mogła naśladować.
Dziś proszę mamę,
by zabrała mnie do nauczycielskiej łazienki.
Jako uczennica wstydzę się, że proszę ją o to.
Ale dziś jeszcze nie umiem inaczej.
Mama nie chce, by inni widzieli, że zabiera mnie ze sobą.
Widzę jej zdenerwowanie.
„Jesteś już duża” – mówi.
Staram się unikać chodzenia do toalety podczas przerw.
Szukam okazji, by być tam sama.
Nogą przytrzymuję nieszczelne drzwi
i załatwiam się tak szybko, jak to tylko możliwe.
By nikt nie usłyszał.
By nikt nie zobaczył.
By nikt nie poczuł.
Najlepsza uczennica w klasie.
Gospodyni klasy.
To ja.
Wszystkie funkcje i wszystkie zadania biorę na siebie.
One chronią mnie przed byciem nieważną.
Gdy pani wychodzi z klasy, każe mi pilnować porządku.
Lubię te chwile, gdy dostaję jakieś zadanie,
gdy mogę o czymś decydować.
Tych, co rozmawiają, uderzam zeszytem po głowie.
Mają być cicho, bo to jest moim zadaniem.
Na zewnątrz decyduję, rządzę, ustalam.
W środku bezradna, zmęczona, smutna.
Pod schodami, gdy wybiegamy na przerwę, jest nasza baza.
Bawię się z kolegami.
„Chłopczyca” – nazywa mnie mama.
Zawsze znajduje dla mnie jakieś określenie.
Gdy miałam cztery lata – nazwała mnie „Stara‑Malutka”.
Tak, wyglądałam poważnie.
Loki na głowie – jak trwała.
Mój wygląd pasował do poważnych, dorosłych ról, którymi mnie obarczano.
Dziś czuję zmęczenie,
bo wciąż powierzają mi sprawy nie do uniesienia.
Mama się nie maluje, nie zakłada ozdób.
Dziś ją zapytałam, dlaczego nie ma dziurek w uszach,
by zakładać kolczyki.
Powiedziała, że nie lubi.
Przecież nawet nie spróbowała.
Odkąd ubieram się sama,
przestałam nosić dziewczęce stroje.
Nigdy mi nie mówi, że ładnie wyglądam.
Raczej krytykuje za ubiór przypominający chłopca.
Marzę, by usłyszeć od mamy, że jestem piękna.
Wyraża zdziwienie,
dlaczego nie zachowuję się jak dziewczynka.
I gdy po raz kolejny słyszę od niej: „Chłopczyca”,
zaczynam w to wierzyć.
Chcę inaczej.
Czasem nie chcę.
Nie potrafię być dziewczęca.
Kto mi pokaże, jak nią być?
Wciąż się ukrywam.
Pod spodniami, z zaciśniętą gumką na włosach.
Mama za każdym razem czesze mnie w warkocz.
Nie rozpuszczam włosów.
Nie wpuszczam w nie powietrza.
Pierwszą sukienkę zakładam na zakończenie ósmej klasy.
Czuję się skrępowana.
Nie umiem odnaleźć w sobie dziewczynki.
I nie odnajduję jej.
Nie czuję się dziewczyną.
Kim jestem?
Buntuję się przeciw wszystkiemu, co proponuje mama.
Nie chcę jej słuchać.
Nie chcę jej naśladować jako kobiety.
Lubię te rzadkie chwile, gdy maluje paznokcie.
Bezbarwny lakier.
Zaproszona przez koleżankę na imieniny.
Wtedy w domu pachnie perfumami
i lakierem do paznokci.
Pyta mnie o moje zdanie w kwestii stroju.
Doradzam.
Chce mnie słuchać.
Dlaczego ja jej nie chcę usłyszeć?
Lubię ją naśladować, gdy pracuje.
I pomagać w czynnościach, które wykonuje.
Postanowiła pomalować ściany w pokojach.
Zachwycam się jej pracą.
I tym, jak zmienia się wygląd domu.
Mama mówi: „Muszę sobie radzić bez męża”.
Uczę się od niej zaradności i znajdowania sposobu
na rozwiązanie zadań, które są na wyrost.
Jeśli ona może wszystko, ja też wszystko mogę.