.
Androgynia, dionizyjskość, homoerotyzm. Niezwykłe wątki europejskiej tożsamości
Paweł FijałkowskiKsiążka jest zbiorem opowieści ukazujących losy kilku bohaterów mitycznych oraz wielu postaci historycznych żyjących w różnych epokach, od starożytności po współczesność. Są wśród nich przedstawiciele różnych środowisk: mieszczanie i arystokraci, uczennic ...Czytaj więcej >>
- Liczba stron: 253
- Data wydania: 2016
- Oprawa: miękka
- Wydawnictwo: ENETEIA
Polecamy recenzję publikacji na stronie Tęczowy Poznań.
Książka jest zbiorem opowieści ukazujących losy kilku bohaterów mitycznych oraz wielu postaci historycznych żyjących w różnych epokach, od starożytności po współczesność. Są wśród nich przedstawiciele różnych środowisk: mieszczanie i arystokraci, uczennice seminarium nauczycielskiego i poeci, książęta i filozofowie. Znaczący wpływ na ich życie miały problemy z tożsamością płciową lub, mniejszościową orientacją seksualną, wyróżniającą spośród otoczenia.
Motywem przewodnim książki, przedstawionym we wstępie i pojawiającym się w kolejnych rozdziałach, jest rola, jaką historia i pamięć odgrywają w życiu jednostek i społeczeństw, w kształtowaniu tożsamości. Innym ważnym wątkiem, rozwiniętym w zakończeniu, jest potrzeba współpracy przedstawicieli różnych sfer aktywności badawczej i twórczej, naukowców i artystów, mającej na celu współtworzenie spójnego obrazu rzeczywistości, umożliwiającej harmonijny rozwój naszej cywilizacji.
- ISBN
- 978-83-61538-73-8
- Waga
- 0.32 kg
- Wydanie
- 1
- Seria
- Pytania o Kulturę
- Szerokość
- 14 cm
- Wysokość
- 20,5 cm
- Format
- 140x205 mm
Możesz także polubić
Historia, pamięć i tożsamość
Tajemnicze oblicze Narcyza
Nieustająca dionizyjska teraźniejszość
Owidiusz, Dakowie i Sarmaci
Kochankowie z Sieradza
Niedoceniana potrzeba androgynii
Umykające sny o Arkadii
Erotyczne tajemnice pruskiej Atlantydy
O namiętnej Oli i pięknej Zosi
Techne, filozofia i humanitas
Poznawanie, tworzenie i pełnia
Źródła archiwalne i literatura
O namiętnej Oli i pięknej Zosi
Nasza tożsamość zakorzeniona jest w pamięci, we wspomnieniach, które gromadzimy przez całe życie i nieustannie odtwarzamy w obliczu zmieniającego się świata. Nawiązując do wywodów Maurice’a Halbwachsa (1969, s. 136), los wspomnień możemy porównać do losów kamiennych bloków, z których w odległej starożytności wznoszono egipskie świątynie. Z różnych przyczyn burzono je lub rozbierano, a bloki wykorzystywano wielokrotnie do budowy następnych świątyń, fortyfikacji lub pałaców. Z biegiem czasu traciły swą pierwotną formę, nadawano im bowiem nowe kształty lub rozłupywano na mniejsze części i jedynie coraz bardziej zatarte ślady hieroglifów świadczyły o ich pierwotnym przeznaczeniu. To samo możemy powiedzieć o naszych wspomnieniach, przywoływanych i włączanych w zmieniające się z biegiem czasu struktury ludzkiej egzystencji, w coraz to nowe systemy pojęć. One również tracą swój niegdysiejszy charakter, przybierają wciąż nową postać, a w swej treści mają coraz mniej wspólnego z przeszłością.
Przez wiele stuleci nasi przodkowie postępowali z materialnymi świadectwami przeszłości tak jak nasz umysł ze wspomnieniami. Wykorzystywali je w sposób tyleż samo pragmatyczny co bezlitosny, przerabiali, dostosowując do swych potrzeb, lub niszczyli, traktując jako źródło surowca do nowych konstrukcji. Szczerze mówiąc, takie podejście do dziedzictwa przeszłości, do materialnych i duchowych składników pamięci kulturowej pozostaje nadal cechą naszej aktywności intelektualnej. Wielu badaczy i twórców wykorzystuje dokonania swych poprzedników, niekiedy dziedzictwo wielu minionych pokoleń, do tworzenia dzieł w sposób mogący budzić równie duży sprzeciw jak poczynania starożytnych i średniowiecznych budowniczych. Niejednokrotnie nie wspominają z czyich osiągnięć korzystali, narażając się na oskarżenia o plagiat, jakże częste w naszych czasach i nieraz lekceważone.
My postąpimy inaczej i nie tylko nie będziemy ukrywać, skąd zaczerpnęliśmy budulec naszej opowieści, ale wręcz podkreślimy jego pochodzenie. Zamierzamy bowiem przedstawić i rozwinąć historię pewnej nastolatki, opublikowaną w 1948 roku przez Alberta Dryjskiego (1889–1956), psychologa, autora licznych publikacji poświęconych różnym aspektom psychiki ludzkiej, między innymi religijności, marzeniom sennym, podświadomości, psychoanalizie i seksualności. Dryjski był w latach 1921–1927 asystentem, a następnie docentem w Katedrze Psychologii Eksperymentalnej Uniwersytetu w Poznaniu. W latach 1931–1934 pracował jako nauczyciel w gimnazjum oraz w żeńskim seminarium nauczycielskim w Inowrocławiu, w którym zgromadził obfity materiał do swych badań. Później był wykładowcą psychologii w Państwowym Instytucie Nauczycielskim oraz Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. W 1945 roku został profesorem kontraktowym w Katedrze Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego (Kosnarewicz, 1992, s. 64–66).
Albert Dryjski należał do prekursorów edukacji seksualnej w Polsce, aczkolwiek jako jej główne cele przedstawiał ujarzmienie popędu płciowego i powściągliwość w sferze życia seksualnego. Uważał, że erotyzm jednostki rozwija się w kierunku ściśle uzależnionym od ogólnego rozwoju osobowości, przy czym dobrze funkcjonujące środowisko wychowawcze, charakteryzujące się uporządkowaniem, jednolitym światopoglądem i dyscypliną jest w stanie zapanować nad emocjami okresu dojrzewania, blokując ich przenikanie w sferę seksualności i jej przedwczesne, nadmierne rozbudzenie. Sądził, że szkoła koedukacyjna jest tworem szkodliwym, ponieważ sprzyja rozwojowi erotyzmu wśród młodzieży. Powstrzymywanie się od aktywności seksualnej powinno, jego zdaniem, trwać jak najdłużej, czyli do dwudziestego–dwudziestego pierwszego roku życia w wypadku kobiet i aż do dwudziestego czwartego–dwudziestego piątego roku życia w wypadku mężczyzn (Dryjski, 1948, s. 407–414). Dodajmy do tego przekonanie o konieczności tłumienia wszelkich przejawów seksualności niezgodnych z obowiązującymi zasadami społecznymi.
Dryjski żarliwie głosił potrzebę wychowania seksualnego młodzieży, a jednocześnie nie ukrywał związanych z tym obaw. Ponieważ żył w społeczeństwie, w którym o płci i życiu seksualnym mówiono i pisano niewiele, każda wzmianka na ten temat wywoływała u słuchaczy i czytelników nieproporcjonalnie duże zainteresowanie i często nadmierną ekscytację. Zapewne dlatego uważał, że krzewienie wiedzy o seksualności obarczone jest dużym ryzykiem. W związku z tym postulował, by było ono elementem całego systemu wychowania, ściśle powiązanym z innymi przedmiotami nauczania, wręcz wplecionym w szerzej pojmowane tematy z różnych dziedzin. Jego zdaniem pogadanki i odczyty poświęcone wyłącznie problematyce życia seksualnego mogą wywołać nadmierną ciekawość i pobudzenie, a tym samym spowodować nie tylko „spotęgowanie autorytetu różnych podżegaczy płciowych”, ale także „zwiększenie skrytości i osamotnienia jednostek młodocianych, zarażonych anomaliami płciowymi” (Dryjski, 1948, s. 377).
Trudno nam dziś dociec, skąd wzięło się przekonanie, że uświadomienie może spowodować skrytość i osamotnienie u ludzi mających problemy ze swą seksualnością. Dziś uważamy, że jest wręcz przeciwnie, że osoby te otrzymują w ten sposób informacje ułatwiające im zrozumienie samych siebie, zaakceptowanie swej natury i ułożenie życia. Tyle że dziś nikt rozsądny nie wmawia młodym ludziom, że orientacja seksualna może zmieniać się pod wpływem zaraźliwego oddziaływania „podżegaczy płciowych”, a homoseksualizm należy do zboczeń popędu płciowego, szkodliwych zarówno dla jednostki, jak i dla społeczeństwa.
W książce Zagadnienia seksualizmu z 1948 roku, należącej do najoryginalniejszych polskich podręczników poświęconych życiu płciowemu, Albert Dryjski wyraźnie odróżnia homoerotyzm, będący według niego „zjawiskiem normalnym, występującym powszechnie w pewnym okresie życia […] przed zupełną dojrzałością jednostki”, od homoseksualizmu, określanego przezeń jako odchylenie od normy (Dryjski, 1948, s. 194). „Prawdziwy homoseksualizm” był – jego zdaniem – „zawsze wrodzony” i miał charakter trwały, „od kolebki aż do śmierci”.