.

Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy
search
  • Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy
Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

Jerzy Tomasz Bąbel

W świetle badań autora wiara w wędrówkę dusz nie jest zarezerwowana dla tradycji Orientu – jej ślady spotykamy u ludów dzisiejszej Europy, co świadczy o uniwersalności tych idei. Jej źródłem są osobiste doświadczenia (doznania) psychiczne oraz przekonanie ...Czytaj więcej >>

  • Liczba stron: 320
  • Data wydania: 2009
  • Oprawa: twarda
  • Wydawnictwo: ENETEIA
47,00 zł
45,00 zł Oszczędność % procent
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką : 47,00 zł Najniższa obniżka 30 dni przed obniżką : 19,00 zł
Brutto
Ilość

Wysyłka do: NAKŁAD WYCZERPANY

Stan: Nowy

account_circleWyślij do znajomego
Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

W świetle badań autora wiara w wędrówkę dusz nie jest zarezerwowana dla tradycji Orientu – jej ślady spotykamy u ludów dzisiejszej Europy, co świadczy o uniwersalności tych idei. Jej źródłem są osobiste doświadczenia (doznania) psychiczne oraz przekonanie

Akceptuję zasady polityki prywatności  

help_outlineZapytaj o produkt
Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy

W świetle badań autora wiara w wędrówkę dusz nie jest zarezerwowana dla tradycji Orientu – jej ślady spotykamy u ludów dzisiejszej Europy, co świadczy o uniwersalności tych idei. Jej źródłem są osobiste doświadczenia (doznania) psychiczne oraz przekonanie

Akceptuję zasady polityki prywatności  

W świetle badań autora wiara w wędrówkę dusz nie jest zarezerwowana dla tradycji Orientu – jej ślady spotykamy u ludów dzisiejszej Europy, co świadczy o uniwersalności tych idei.

Jej źródłem są osobiste doświadczenia (doznania) psychiczne oraz przekonanie ludzi archaicznych o identyczności makro- i mikrokosmosu i utożsamienie cykliczności zjawisk przyrody z losem pośmiertnym człowieka. Autor w przystępny sposób przedstawia dane pochodzące z różnych religii, ukazując zarazem ich tło społeczno-kulturowe. Stawia tezę, że wiara w wędrówkę dusz istniała na terenie Europy nieprzerwanie od czasów prahistorycznych do dziś.

Wywiad z Autorem (wideo)

Spotkanie autorskie (wideo)

 
ISBN
978-83-61538-03-5
Waga
0.69 kg
Wydanie
1
Seria
Pytania o Kulturę
Szerokość
16,5 cm
Wysokość
23,5 cm
Format
165x235 mm

Możesz także polubić

Fenomen Junga. Dzieło, inspiracje, współczesność
Nowy
-32,14%
Spotkania z Jungiem
Nowy
-57,14%
ALBO albo Bohaterowie i autorytety 3/2007
-77,27%
Doświadczenia graniczne i transkulturowe
Nowy
-54,76%
ALBO albo Małe i wielkie inicjacje 1/2014
-83,28%
Archetypy mity symbole. Refleksje jungowskie o psyche
-30%
Psychologia integralna Junga. Nowoczesny człowiek a świat archetypów (wyd. IV)
-30%
Masońskie tropy  w Dobrzycy. Widoczne – nieoczywiste
-26,47%

Słowo wstępne

Rozdział 1: Śmierć. Początek, koniec czy...
Rozdział 2: Centrum – symbol – archetyp – miejsce przemiany duchowej
Rozdział 3: W poszukiwaniu praźródeł wiary
Rozdział 4: Pod piramidami i pod niebem Hellady
Rozdział 5: Filozofowie, mędrcy i politycy
Rozdział 6: Wielcy mistrzowie barbarzyńskiej Europy
Rozdział 7: Wikingowie i Budda
Rozdział 8: W zielonym gaju, nad brzegiem ruczaju
Rozdział 9: Nad południowymi brzegami Bałtyku
Rozdział 10: Stepowi czciciele miecza
Rozdział 11: Wiara kabalistów, chrześcijan i heretyków
Rozdział 12: Skazani na potrójną śmierć
Rozdział 13: W cieniu minaretów i w słońcu Indii
Rozdział 14: W dżunglach, na wyspach i na preriach

Podsumowanie
Posłowie – prof. dr hab. Zygmunt Krzak

Bibliografia
Źródła ilustracji

Indeks osobowy
Indeks terminów
Indeks nazw geograficznych
Indeks nazw geografii mitycznej
Nota o Autorze

Ilustracje. Symbolika życia i śmierci w dokumentach kultury

W zielonym gaju, nad brzegiem ruczaju

fragment książki "Reinkarnacja" Jerzego Tomasza Bąbla

Był jeden naród słowiański: Słowianie, którzy siedzieli nad Dunajem i których podbili Węgrzy, i Morawianie, i Czesi, i Lachowie, i Polanie, teraz zwani Rusią.
„Powieść minionych lat" (XII w.)

Przez wieki żyli w niedostępnych borach wschodniej Europy. Najpóźniej wyodrębnili się ze wspólnoty indoeuropejskiej, która rozpadła się w pierwszej połowie III tysiąclecia p.n.e. Przez jakiś czas, w II tysiącleciu p.n.e., byli prawdopodobnie jednym ludem, potem się rozdzielili. Ci, co zamieszkali na północy, wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Bałtyku, pozostali tam, tworząc trzon ludów bałtyjskich. Ich pobratymcy z południa rozpoczęli wielki marsz na zachód, południe, a potem na wschód. Nazywali się Słowianami.

Jedną z zasadniczych kwestii XX-wiecznej archeologii środkowoeuropejskiej była geneza Słowian. Skąd ten lud przybył? Jak powstał? Kim byli poprzednicy Słowian i ich bezpośredni przodkowie? Zagadki te usiłowało rozwikłać kilka pokoleń badaczy, archeologów, etnologów, antropologów, językoznawców itp. Część z nich widziała prakolebkę Słowian na ziemiach polskich, inni (i ta teza obecnie dominuje) – na terenach wschodniej Europy, nad środkowym Dnieprem, w rejonie Kijowa.

We wschodniej Europie razem z Bałtami plemiona te tworzyły w czasach prahistorycznych wspólnotę bałto-słowiańską (Gołąb, 2004; Parczewski, 2004; Tyszkiewicz, 2007).

Na przełomie V i VI wieku Słowianie ruszyli na podbój Europy. Ich poprzednikami w Polsce był – jak się dotychczas sądziło – pierwotny lud indoeuropejski Wenetów (Wenedów), zamieszkujący niemal całą Europę, oraz Germanowie, Celtowie i sporadycznie – koczowniczy Scytowie i Hunowie. W VI–VII w. Słowianie zajęli wyludnione tereny środkowej i południowej Europy, zasiedlone niegdyś przez Germanów. W źródłach zachodnich znani są jako Wendowie, czy Windowie, gdyż przeniesiono na nich nazwę ludu, którego tereny zajęli. U gockiego historyka Jordanesa występują jako Antowie i Sklawinowie (Buko, 2005, s. 65–80).

W walkach zawładnęli oni bizantyjską Ilirią, w VI w. przeszli przez Tesalię, zagarnęli cały Peloponez, a nawet dotarli na Kretę. Wielokrotnie atakowali Konstantynopol, samodzielnie i w sojuszu z Awarami – koczowniczym ludem, który opanował Nizinę Panońską. W opinii dziejopisów chrześcijańskich byli uważani, podobnie jak i inni europejscy „poganie”, za lud dziki i krwiożerczy. Przypisywano im wszystkie „standardowe”, znane od starożytności cechy barbarzyńców.

„Plemiona Sklawów i Antów [....] do wolności nie pozwalają się w żaden sposób ujarzmić ani opanować, a szczególnie na własnej ziemi. Są bardzo liczni i wytrwali, znoszą łatwo upał, zimno i słotę, niedostatek odzienia i środków do życia" (Pseudo-Maurycy, Tactica, ks. XI, rozdz. 5; cyt. za: Labuda, 1954, s. 81).

„Mieszkają w nędznych chatach, rzadko rozrzuconych w terenie, i kilkakrotnie zmieniają miejsce zamieszkania. Walczą pieszo, zbrojni w dzidy i tarcze, obnażeni do pasa" (nadzy ze względów rytualnych – przyp. J.T.B.; por. Banaszkiewicz, 2000).

„Posługują się jednym językiem, niesłychanie barbarzyńskim. Są rośli, niezwykle silni, rudawi. Życie wiodą twarde i na najniższej stopie, jak Massageci, i brudem są okryci stale jak i oni. A przecież nie są niegodziwi z natury i skłonni do czynienia zła, lecz prostotą obyczajów również przypominają Hunów" (Prokopiusz z Cezarei, De bello Gothico, ks. III, r. 14, k. 22–30; cyt. za: Labuda, 1954, s. 78–79).

Walczą podstępnie we dnie i w nocy używając łuków i zatrutych strzał, jak to stwierdzał Pseudo-Maurycy (Tactica, ks. XI, rozdz. 5).

Sklawinowie „lubią wysysać piersi kobietom, kiedy są pełne mleka, a niemowlęta jakby myszy rozbijają o kamienie”, „są zuchwali, samowolni, nie znoszą nad sobą panowania, tak że zabijają nieraz swego wodza i rządcę przy wspólnym posiłku lub podróży. [...] a zwołują się między sobą wyciem wilków” (Pseudo- Cezariusz, V–VI w.; cyt. za: Labuda, 1954, s. 77; przekł. M. Plezia 1952, s. 55).

Podobne informacje pochodzą od kronikarzy łacińskich. Otóż, ci „poganie” „odznaczają się wrodzonym sobie okrucieństwem, którego nie mogą nigdy nasycić, wobec czego niepokoją ziemie nadgraniczne [chrześcijańskie] zarówno od strony lądu, jak i morza” – notuje Helmold w Kronice Słowian (ks. I, rozdz. 52).

O słowiańskich Pomorzanach, biegłych w walkach na lądzie i morzu, Herbord pisze, iż lud ten „przyzwyczajony żyć z łupów i grabieży, dzięki swojej jakoby dzikości zawsze pozostawał nieujarzmiony, cywilizacji i wierze chrześcijańskiej całkiem obcy” (Herbord, ks. II, rozdz. 1, XII w.).

Sklawowie i Antowie, „będąc anarchicznego usposobienia i nienawidząc się wzajemnie”, nie znają szyku bojowego i nie walczą w zwartych oddziałach.

„Niewierni są w najwyższym stopniu i nie stosują się do układów, ustępując raczej przed strachem, nie dając się znęcić darami. Gdy bowiem zajdzie między nimi różnica zdań, wówczas albo w ogóle nie mogą dojść do zgody, albo nawet jeśli się pogodzą, to postanowienie ich zaraz inni przekroczą, jako że każdy myśli co innego i żaden nie chce ustąpić drugiemu" (Pseudo-Maurycy, Tactica, VI–VII w., ks. XI, rozdz. 5).

Podobne opinie wygłaszali o nich kupcy arabscy i żydowscy.

„Na ogół [biorąc], Słowianie [są] skorzy do zaczepki i gwałtowni i gdyby nie ich niezgoda, [wywołana] mnogością rozwidleń ich gałęzi i poddziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile" (Ibrahim ibn Jakub, X w.).

„[Lucice (Wieleci)] Sami wiarołomi i zmienni, od innych jednak stałości wymagają i bezwzględnej wierności. Układ pokojowy umacniają przez podanie prawicy i równoczesne wręczenie obciętego czuba włosów z wiązką trawy. Łatwo jednak dają się przekupić pieniędzmi, by go naruszyć" (Thietmar, Kronika, ks. VI, rozdz. 26).

W tym obrazie wschodnioeuropejskiego dzikusa pojawiły się także i inne – pozytywne – akcenty. Nie dało się ukryć, że są niebywale gościnni, życzliwi i opiekuńczy dla przybyszów i uważają to za swój święty obowiązek. Stwierdzał to już w stosunku do Antów i Sklawinów Pseudo-Maurycy (Tactica, Ks. XI, rozdz. 5). Tak samo opisuje Słowian zachodnich (Ranów) Helmold, który choć widział w nich wrogów Chrystusa, podziwiał ich za gościnność, szacunek i opiekę, jaką otaczają swoich rodziców.

„Nie spotyka się również u nich nigdy ani ubogich, ani żebraków; skoro bowiem ktoś z nich staje się niedołężny wskutek choroby lub starości, porucza się go spadkobiercy, który winien go otaczać najtroskliwszą opieką. Albowiem gościnność i troska o rodziców uchodzą u Słowian za pierwsze cnoty" (Helmold, Kronika Słowian, ks. I, rozdz. 108).

Obraz ten uzupełnia Herbord, notując:

„[...] taka zaś między nimi [Pomorzanami w XII w.] jest wiara i społeczna świadomość, że całkiem nie znajdziesz między nimi złodziei lub oszustów [...] Nie obawiają się żadnego oszustwa, bo go sami nie doznają. [...] O jakiejkolwiek porze chcą się posilić, obojętnie, goście czy domownicy, znajdują wszystko przygotowane na stole" (ks. II, 41; cyt. za: Labuda, 1999, s. 215).

Religia Słowian jedynie w początkowym etapie ich dziejów była jednorodna (Gieysztor, 2006). Potem w trakcie ich wędrówek przeszła daleko idącą przemianę, zarówno na skutek wewnętrznej ewolucji, jak i wpływów zewnętrznych. Dlatego też w schyłkowym okresie duchowego rozwoju niechrześcijańskiej Słowiańszczyzny należy właściwie mówić o różnych religiach. Wyraźna jest tendencja henoteistyczna u Słowian południowych i połabskich, u których pomniejsi bogowie są emanacjami boga najwyższego (w symbolice – jego dziećmi). O religii Antów i Sklawinów Prokopiusz z Cezarei (III, 14, 22–25; Plezia, 1952, s. 68–69) pisał:

„Uważają [...], że jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata i składają mu w ofierze woły i inne zwierzęta ofiarne. O przeznaczeniu nic nie wiedzą, ani nie przyznają mu żadnej roli w życiu ludzkim, lecz kiedy śmierć zajrzy im w oczy, czy to w chorobie, czy na wojnie, ślubują wówczas, że jeśli jej unikną, złożą bogu natychmiast ofiarę w zamian za ocalone życie, a uniknąwszy, składają ją, jak przyobiecali, i są przekonani, że kupili sobie ocalenie za tę właśnie ofiarę. Oddają ponadto także cześć rzekom, nimfom i innym jakimś duchom. I składają im wszystkim ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby" [...].

Późniejsze źródła łacińskie dotyczące Słowian zachodnich również potwierdzają istnienie u nich idei boga najwyższego.

„Wielu bogów rzeźbią z dwoma lub trzema, czy nawet więcej głowami. Obok zaś wielokształtnej rzeszy bożków, którymi ożywiają pola i lasy lub przypisują im smutki i rozkosze, nie przeczą, że wierzą w jedynego boga na niebie, rozkazującego pozostałym; ów najpotężniejszy troszczy się tylko o sprawy niebiańskie, inni zaś – pełniący w posłuszeństwie przydzielone im zadania – pochodzą z jego krwi i w tym każdy z nich jest znamienitszy, im bliższy jest owemu bogu bogów" (Helmold, ks. I, rozdz. 84).

Istniały bóstwa ogólnosłowiańskie, takie jak na przykład Swaróg czy Mokosz, oraz wiele bóstw lokalnych. Porównanie panteonów zachodnio- i wschodniosłowiańskich daje o tym dość jasne pojęcie. Jednym z najstarszych bóstw, którego istnienie należy datować już na neolit i okres wspólnoty praindoeuropejskiej, był bóg nieba, burzy i piorunów. U Słowian wschodnich zwał się Perunem. Jego skandynawskim odpowiednikiem był Thor. Nic dziwnego, że wareska 137 W zielonym gaju, nad brzegiem ruczaju dynastia Rurykowiczów jemu właśnie oddawała najwyższą cześć. Przypomnijmy, że właśnie Thor u Szwedów, a Perkunas u Litwinów był bogiem najważniejszym. Tacy bogowie, jak Chors czy też Swaróg (Swarożyc) zdradzają swoje irańskie pochodzenie (etymologia). Z kolei wielogłowość i wielotwarzowość posągów bóstw słowiańskich dowodzi wpływów celtyckich. Cześć oddawana włóczni przez mieszkańców Szczecina może także wynikać z ich bliskich kontaktów z północnymi Germanami.

Zarówno źródła historyczne, jak i archeologiczne dają rozwinięty obraz ostatniego etapu religii Słowian zachodnich i wschodnich. Budowali oni świątynie, w których stały posągi bogów. Tworzyli wielkie kultowe okręgi na szczytach gór, na przykład na Ślęży oraz w Górach Świętokrzyskich (Oborny, et al., 1968; Słupecki, 1993; 1994; Miś, 1997; Domański, 2002; Buko, 2005, s. 107–122).

„Wobec swoich miejsc świętych Słowianie odnoszą się z taką czcią, że obejścia świątyni nie pozwalają zbezcześcić nawet krwią wroga" (Helmold, ks. I, rozdz. 84).

Istniał rozbudowany kult i warstwa kapłańska. Pozycja tej ostatniej była bardzo wysoka.

„Dla strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów. Kiedy zbierają się tutaj, by składać bożkom ofiary lub gniew ich przebłagać, kapłani jedyni mają prawo siedzieć, podczas gdy inni stoją. Szepcąc sobie wzajemnie tajemnicze wyrazy, kopią z drżeniem ziemię, aby na podstawie wyrzuconych losów zbadać sedno spraw wątpliwych" (Thietmar, Kronika, ks. VI, rozdz. 24; Słupecki, 2003, s. 77–78, i in.).

W przypadku pojawienia się wielkich sanktuariów, na przykład Świętowita, Swaroga itd., musiały istnieć wręcz kolegia kapłańskie, w których kształcono następców, przekazywano tajną wiedzę i rozwijano doktryny słowiańskiego sytemu magiczno-religijnego.

W Kronice Słowian Helmolda [c. 69], przechowało się nawet imię jednego z kapłanów. Biskup Wicelin wizytował Starogard, gdzie niegdyś znajdowała się siedziba biskupia, i został przyjęty przez „barbarzyńskich mieszkańców owej ziemi”, których bogiem był Prowe. Kapłan zaś, który przewodził „bałwochwalczemu ich kultowi”, miał na imię Mike. Biskup chciał ich nawrócić, ale mało „jednak Słowian przyjęło wiarę świętą, ponieważ panowała wielka opieszałość, a serca książąt nie były jeszcze skłonne do poskromienia siłą serc buntowników”.

Ze źródeł arabskich wiemy o istnieniu warstwy kapłańskiej u wschodnich Słowian. Jej pozycja była bardzo wysoka. W kwestii składania ofiar nie mógł długowłosym „lekarzom” przeszkodzić nawet lokalny Reinkarnacja 138 władca. Z latopisów ruskich wiemy, że tych czarowników-ofiarników zwano „wieszczymi”, „żrecami”, „wołchwami” oraz „kudesnikami”. Takimi czarownikami bywali na Rusi również kniaziowie kumulujący władzę militarna i sakralną, na przykład Oleg, zwany „wieszczym”, choć sam on dodatkowo korzystał z przepowiedni wołchwów i kudesników. W 1071 r. działał również pewien kudesnik w ziemi czudzkiej, gdzie miał nawet „pogańską” świątynię. W 1024 r. wołchwy wzniecili nawet niepokoje w Suzdalu.

Kosmasowi z Pragi (1045–1125) zawdzięczamy informację o kapłankach- czarownicach, jakie były u „pogańskich” Czechów. Wymienia on trzy córki Kroka. Były to: Kazi, która zajmowała się ziołolecznictwem, kapłanka Tetka oraz wieszczka, prorokini i sędzina Libusza (I, 3–4).

U kapłanów i czarownic zasięgano rady przed walką, a ich pozytywne wieszczby miały ogromny wpływ na morale wojowników. Notuje to m.in. Kosmas (I, XI): Czesi po wróżbie złożyli ofiarę z osła dla bogów wojny i spożyli mięso zwierzęcia. Była to znana u Indoeuropejczyków rytualna uczta, w której uczestniczyli bogowie i ludzie. Ci pierwsi otrzymali moc zawartą w krwi, ich wyznawcy zaś mięso, i w ten sposób wzmacniali się magicznie.

„Gdy tak się pokrzepili oślim mięsem – rzecz podobna cudowi – mogłeś ujrzeć wesołe szeregi i mężów gotowych na śmierć jak leśne wieprze [patrz: dzik Swarożyca – przyp. J.T.B.], i tak jak po wodnistej mgle słońce staje się jaśniejsze i milsze dla oka, tak po nadmiernej gnuśności owo wojsko było rzeźwiejsze i śmielsze do walki".

0