.

Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Czesław Dziekanowski (red.)

Książka otwiera nową serię poświęconą interpretacji literatury współczesnej. Reprezentanci różnych dziedzin wiedzy podjęli się analizy powieści Czesława Dziekanowskiego pt. Zaproszenie. Interpretując obrazy, symbole, mity i archetypy, wydobywają z niej uk ...Czytaj więcej >>

  • Liczba stron: 271
  • Data wydania: 1999
  • Oprawa: miękka
  • Wydawnictwo: ENETEIA
19,00 zł
5,00 zł Oszczędność % procent
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką : 19,00 zł Najniższa obniżka 30 dni przed obniżką : 5,00 zł
Brutto
Ilość

Wysyłka do: NAKŁAD WYCZERPANY

Stan: Nowy

account_circleWyślij do znajomego
Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Książka otwiera nową serię poświęconą interpretacji literatury współczesnej. Reprezentanci różnych dziedzin wiedzy podjęli się analizy powieści Czesława Dziekanowskiego pt. Zaproszenie. Interpretując obrazy, symbole, mity i archetypy, wydobywają z niej uk

Akceptuję zasady polityki prywatności  

help_outlineZapytaj o produkt
Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji

Książka otwiera nową serię poświęconą interpretacji literatury współczesnej. Reprezentanci różnych dziedzin wiedzy podjęli się analizy powieści Czesława Dziekanowskiego pt. Zaproszenie. Interpretując obrazy, symbole, mity i archetypy, wydobywają z niej uk

Akceptuję zasady polityki prywatności  

Książka otwiera nową serię poświęconą interpretacji literatury współczesnej. Reprezentanci różnych dziedzin wiedzy podjęli się analizy powieści Czesława Dziekanowskiego pt. „Zaproszenie”. Interpretując obrazy, symbole, mity i archetypy, wydobywają z niej ukryte znaczenia.

Stawiają pytania o wartości zawarte w dziele literackim oraz miejsce psychoanalizy w kulturze współczesnej. Lektura, która wzbogaci świadomość artystyczną każdego, kto interesuje się twórczością.

Ean
9788385713173
Waga
0.31 kg
ISBN
83-85713-17-4
Wydanie
1
Seria
Psychologia Literatury
Szerokość
13,5 cm
Wysokość
20,5 cm
Format
135x205 mm

Możesz także polubić

Gilgamesz i Psyche. Z antropologii przemiany duchowej
New
-51,28%
Gorzko
-86,67%
2,00 zł 15,00 zł
Zagłada chorych psychicznie. Pamięć i historia
New
-2,53%
Kultura arabska. Mity, literatura, polityka
-2,22%
Bezkresna narracja
-86,84%
Opowieści orientalne w psychoterapii pozytywnej. Kupiec i papuga
-29,97%

Słowo wstępne – Zenon Waldemar Dudek

Obrazy i znaczenia

Inga Iwasiów – Przeniesienia
Krzysztof Rutkowski – Tajemnica kakaowej koperty
Arnold Toczyski – Zaproszenie nie do odrzucenia
Katarzyna Bohdanowicz – Mozaika
Lech Witkowski – Lektura z „defectem Eco”
Marta Cywińska-Dziekońska – Rekwizytornia zagrożona
Zbigniew Sokolik – Psychoanaliza nieświadomości
indywidualnej

Symbole, mity, archetypy

Zenon Waldemar Dudek – Spotkanie z Animą
Jerzy Bobryk – Herodiada, Alicja i inne stany świadomości
Klaudia Węc-Pacek – Zaproszenie w ciszę - tragedia
trzynastu aktów
Anna Konopska – Drugi świat
Beata Zdanowicz – Duchowy egzystencjalizm

Tożsamość i kultura

Paweł Dybel – Świat podwojony
Marcin Rębacz – Między matką a gwałtem
Tomasz Olchanowski – Na drodze iluminacji
Beata Banasiak-Parzych – W poszukiwaniu tożsamości
Jolanta Wareluk – Kobiety
Agnieszka Samul – Dramat Don Juana
Jan Zdzisław Brudnicki – Rozmowa bez początku i końca
Henryk Raszkiewicz – Gra z dystansem
Andrzej Nawrocki – Upadki po wzlotach

Melancholijne posłowie – Czesław Dziekanowski

Lektura z „defectem Eco” – Lech Witkowski

Fragment książki "Psychologia literatury" – red, Czesław Dziekanowski


Mam przed sobą dwa zaproszenia. Książkę prozaika i psychoanalityka Czesława Dziekanowskiego pt. Zaproszenie oraz zaproszenie tego autora do próby  interpretacji jego powieści.

Każde zaproszenie jest wyzwaniem, zwłaszcza jeśli możemy domniemywać, że jest próbą nie tyle niewinnego testu przeprowadzanego na zapraszanym, ile próbą wciągnięcia go w jakąś perwersyjną grę, której reguły nie są do końca jasne, a i tak werdykt należy do zapraszającego. Ta gra kusi i niepokoi, pociąga niedookreśleniem i wysoką poprzeczką, a przy tym odpycha poczuciem, że jednak jest tu założona bliżej nieustalona konkurencja, w jakiej się startuje. ¯e oto czytelnik wciągany jest w zabawę, w której ktoś będzie się bawił jego kosztem.

Nie czyniłbym zapewne tych uwag na początek, gdybynie poczucie, że taka sytuacja jest wręcz typowa w życiu, a ponadto jest to ostatnio dla humanisty typowa sytuacja w lekturze – stawiająca go przed decyzją, czy dać się wciągnąć w grę, a następnie, jak wytrzymać (ominąć albo spenetrować i przechytrzyć) pułapki i prześmiewcze rebusy pozostawione na drodze tego, kto postanowił wziąć w niej udział. A i sam Dziekanowski swoją przenikliwą interpretacją prozy Myśliwskiego ustawił tak wysoko poprzeczkę, gdyby na grę tę patrzeć w konwencji czysto akademickiej, że trzeba tu znaleźć własny styl reakcji, aby nie startować tam, gdzie mistrza już znamy i podium jest zajęte. Pewnie zamiast wyrafinowanej interpretacji wyjdzie mi tylko coś na kształt recenzji, byle w miarę inteligentnie myślącej.

Filozof nie będący psychoanalitykiem, a przy tym uczulony na strategie narracyjne współczesnej prozy i świadom, że ma do czynienia z nie byle jakim autorem-graczem (bo przecież wytrawnym psychoanalitykiem, a na dodatek humanistą zastawiającym samodzielnie sidła narracyjne na śmiałków dających się w tę grę zaproszeń wciągnąć) jest w dodatkowo kłopotliwej sytuacji. Ma bowiem za sobą „efekt Eco”, czyli presję doświadczenia, jakie zaserwował nam autor Imienia Róży, tudzież kilku innych znamiennych gier z czytelnikiem, i który zdobył się zarazem na obnażenie swoich gier i rebusów, a którym zarazem – jak się okazuje – erudycyjnie nie byli w stanie sprostać nawet najbardziej wyrafinowani czytelnicy (np. gdy za dyskurs postmodernistyczny brali wyimki z ksiąg średniowiecznych). Wprawdzie daje się jego podejście interpretować w kategoriach „wielkiego kiczu” (robił to już onegdaj wyrafinowanie sam Dziekanowski), to zarazem zasługą Eco jest zakaz lektury naiwnej, nie ostrzeżonej o groźbie klucza-pułapki, jak i nakaz utraty poczucia niewinności czytelnika, gdy nie sprosta autorowi i założy większe rozmiary nieświadomości i mniejsze perfidii u pisarza z nim się bawiącego „w czytelnika”.

Sytuacja ta zmusza do ujawnienia kłopotliwego defektu u wciąganego w tę grę, bo stawia go niemal – gdyby był mniej pyszny – w obliczu nowego kompleksu kulturowego (który nazwałem tu defektem Eco). Czytanie staje się bowiem rezultatem przyjęcia zaproszenia do perwersyjnej gry w cienie, których wyłapywanie jest zadaniem tym trudniejszym, że każdy strzał interpretacyjny może być skwitowany przez autora okrzykiem: pudło! Sytuacja ta jednak nie jest aż tak beznadziejna, bo ten, kto tę grę jednak podejmie, zmusza dalej autora do pokazania, że jest od czytelnika pod jakimś względem lepszy, i dalej ten nierozpoznany klucz w jakimś trybie odsłonić powinien, jeśli ten klucz wprawdzie gdzie indziej, ale gdzieś jednak istnieje. Tak więc czytelnik-interpretator, ścigany szyderczym śmiechem autora, może rychło przedzierzgnąć się w ścigającego, czego – myślę – Umberto Eco w swojej wizji gry z czytelnikiem nie założył. Ciekaw jestem, czy zawsze groźby tej inwersji jest świadom psychoanalityk. I to jest dodatkowy aspekt defektu, który pozwala przyjąć wyzwanie: wchodzę do gry.

Życie jako pasmo ryzykownych zaproszeń – to ładna metafora, ale i groźna dla zapraszającego, bo wbrew swoim przebraniom nie jest w stanie przesłonić w każdym calu własnego narcyzmu czy namiętności. Zatem: „niech żyje bal (...) drugi raz nie zaproszą nas wcale”. Wprawdzie Salvador Dali sugerował, że bale organizuje się głównie „dla tych, których się na nie nie zaprasza”, to i tak perfidia zaproszenia skupia się i skrupia na tych głównie, którzy odważą się mu sprostać.

Na dodatek, skoro książka potwierdza niewygodną dla psychoanalizy prawdę, że pacjent może trafić na „niezbyt dobrego analityka”, i chodzić do niego „dwa razy w tygodniu przez dwa lata” (s. 65), to próba skondensowanego czytelniczego wniknięcia przez jedyne dwa tygodnie w rewiry psychoanalitycznych sideł zastawionych przez autora, tylko pozornie panującego nad sytuacją (co świetnie zapewne wie jako psychoanalityk właśnie), nie musi przynieść zachwycających rezultatów ze strony podobnie niezbyt dobrego analityka, jeśli w ogóle może. Na wszelki wypadek, można zawsze trochę recenzyjnie powybrzydzać, zaglądając nie tam, gdzie gospodarz proszonego balu by sobie życzył. Kilka pułapek mam nadzieję jednak oznaczyć, a rebusów rozwiązać. Tym samym zaś wyjść z zaproszenia do lektury Zaproszenia w miarę obronną ręką, a nawet z nieco perwersyjną przyjemnością i pożytkiem.

0