.

Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety
search
  • Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety
Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Pia Skogemann

Drugie, poprawione wydanie znakomitej książki duńskiej analityczki. Opierając się na psychologii Junga, mitach i własnej praktyce, autorka przedstawia drogi samorealizacji współczesnej kobiety. Omawia m.in.: psychiczny rozwój kobiety, typy kobiecości, rel ...Czytaj więcej >>

  • Liczba stron: 185
  • Data wydania: 2003
  • Oprawa: miękka
  • Wydawnictwo: ENETEIA
36,00 zł
25,20 zł Oszczędność % procent
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką : 36,00 zł Najniższa obniżka 30 dni przed obniżką : 27,00 zł
Brutto Wysyłka zwykle w 24h, gratis od 200 zł
Ilość

Wysyłka do: 2 dni roboczych

Dostawa: od 8,50 zł | gratis od 200 zł

Stan: Nowy

account_circleWyślij do znajomego
Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Drugie, poprawione wydanie znakomitej książki duńskiej analityczki. Opierając się na psychologii Junga, mitach i własnej praktyce, autorka przedstawia drogi samorealizacji współczesnej kobiety. Omawia m.in.: psychiczny rozwój kobiety, typy kobiecości, rel

Akceptuję zasady polityki prywatności  

help_outlineZapytaj o produkt
Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Kobiecość w rozwoju. Psychologia współczesnej kobiety

Drugie, poprawione wydanie znakomitej książki duńskiej analityczki. Opierając się na psychologii Junga, mitach i własnej praktyce, autorka przedstawia drogi samorealizacji współczesnej kobiety. Omawia m.in.: psychiczny rozwój kobiety, typy kobiecości, rel

Akceptuję zasady polityki prywatności  

Drugie, poprawione wydanie znakomitej książki duńskiej analityczki. Opierając się na psychologii Junga, mitach i własnej praktyce, autorka przedstawia drogi samorealizacji współczesnej kobiety. Omawia m.in.: psychiczny rozwój kobiety, typy kobiecości, relację matki i córki, archetyp Animusa. 

Jak pisze duńska Autorka, kobiecość może być rozwijana na różnych polach – w relacji z mężczyzną i dziećmi, na polu społecznym, intelektualnym, duchowym.

Książka dla kobiet, które chcą poznać siebie, mężczyzn pragnących zrozumieć psychikę współczesnych kobiet oraz rodziców, którzy chcą zrozumieć psychikę swych córek. Polecamy tę pozycję wszystkim zainteresowanym psychoanalizą i psychologią głębi.
ISBN
83-85713-30-1
EAN
9788385713302
Waga
0.21 kg
Wydanie
2
Seria
Biblioteka Jungowska
Szerokość
14,5 cm
Wysokość
20,5 cm
Format
145x205 mm
Oryginalny tytuł
Kvindelighed i vækst
Tłumaczenie
Piotr Billig

Możesz także polubić

Kobiecość w mężczyźnie. Psychologia współczesnego mężczyzny
Nowy
-30%
Ścieżki baśni. Symboliczne wędrówki do wnętrza duszy
Nowy
-30%
Terapia wewnętrznego dziecka. Leczenie zranionej duszy
Nowy
-38,1%
Zranione stany świadomości. O bólu, złości i nieświadomym używaniu siły w relacjach
-30%
Rodzina i Ty. Fenomenologia wiązania
Nowy
-26,47%
Dlaczego tak trudno jest odejść. Narracje kobiet doświadczających przemocy
-30%
Dziewczynka zza zasłony. Uzdrawianie wewntrznego dziecka
-30%

Przedmowa Autorki do pierwszego wydania polskiego
Słowo wstępne

Rozdział I: Podróż na Kretę
Wyspa Bogini Matki
Jung i archetypy

Rozdział II: Mężczyzna w kobiecie: Animus
Elementy archetypu Animusa
Rodzice i mężczyźni
Psychiczny rozwój kobiety
Animus jako czynnik dynamiczny w psychice kobiety

Rozdział III: Animus w procesie indywiduacji

Rozdział IV: Kobieta a kobiecość
Typy kobiecości
Matki i córki

Rozdział V: Indywiduacja kobiety
Oddzielenie od świata ego
Znak ze świata przyrody
Konfrontacja z postaciami rodziców
Kochanek ze świata przyrody
Cień
Ostateczne zstąpienie do nadiru
Powrót do znanego świata

Słownik podstawowych terminów

Podróż na Kretę

rozdział książki "Kobiecość w rozwoju" Pii Skogemann

– Śniło ci się coś ostatnio?
– Tak, dziś w nocy śniło mi się, że wygrałam majątek. Chciałam pojechać na Kretę i do samolotu zaprosiłam mnóstwo różnych ludzi. W końcu zobaczyłam, że mamy lądować na plaży, o zachodzie słońca.
– Byłaś kiedyś na Krecie?
– Nie.
– Więc to chyba ta mityczna Kreta.

Tak przebiegała moja rozmowa z Eigilem Nyborgiem, który miał się stać moim przewodnikiem w jungowski świat. Opowiedziałam mu ten sen podczas naszego pierwszego spotkania, jakieś dziesięć lat temu. Zwróciłam się do niego, gdyż pochłaniała mnie myśl, by zostać analitykiem. Byłam wtedy zafascynowana pracami Junga. Nie przyniosłam nic na tę rozmowę poza ową fascynacją i pewnym snem, który instynktownie powiedział mi, że nadszedł właściwy moment.

Dużo później, gdy miałam rozpocząć pierwszą pracę jako analityk pod opieką doświadczonego kolegi, przeżyłam coś dziwnego. Oto byłam rzeczywiście w drodze na Kretę. Gdzieś nad Grecją pojawiło się uczucie déjà vu i przypomniał mi się mój dawny sen. Opisałam go memu towarzyszowi podróży i powiedziałam, że niedługo, o zachodzie słońca, wylądujemy, mając plażę i morze po lewej ręce.

Gdy samolot osiadł kołami na płycie lotniska pod Heraklionem, wymieniliśmy spojrzenia wtajemniczonych. Na lewo od nas zachodzące słońce barwiło na purpurowo Morze Śródziemne. Reszta wakacji minęła doskonale i bez mistycznych wzlotów.

Opisana historia jest przykładem związku, jaki czasem łączy wydarzenia wewnętrzne i zewnętrzne. Nie sądzę jednak, by na tym wyczerpał się przekaz tego snu. W pewnym sensie bogactwo, jakie dzięki niemu zdobyłam, odpowiada przeżyciom, które miałam w związku z psychologią Junga. Wielkie bogactwo, żywe doświadczenie.

Tą książką chciałabym zaprosić wszystkich czytelników do wspólnej podróży na Kretę. Na tę mityczną Kretę, o której wiem teraz więcej niż dziesięć lat temu. Moja osobista wewnętrzna podróż w tę stronę naprowadziła mnie na temat tej książki – psychologię kobiet.

Wyspa Bogini Matki

Mityczna Kreta to wyspa Wielkiej Matki. Taka była, zanim zakwitła patriarchalna kultura Grecji. To tu urodził się wielki bóg Greków Zeus i tu był karmiony przez pszczoły. Tu Tezeusz zwyciężył potwora Minotaura przy pomocy mądrej Ariadny, którą jednak potem haniebnie zawiódł. Porzucił ją na pewnej wyspie [Naksos – przyp. red.], gdzie bóg Dionizos wziął ją za żonę, a jej złoty ślubny wianek wciąż można oglądać na niebie jako konstelację Wianek Ariadny. Od tego czasu nie dowiedzieliśmy się niczego nowego o Ariadnie.

Ślady kobiecej mądrości powiązanej z dionizyjską ekstazą trzeba w naszych czasach wygrzebywać z nieświadomości. Spoczywały w niej przez cały okres kultury patriarchalnej. Aby opisać psychologię kobiet, musimy niejako postawić mit „na głowie”.

Patrząc z punktu widzenia rozwoju kobiety, Tezeusz reprezentuje jej męską stronę, z którą powinna się ona na nowo zapoznać. Przyjrzyjmy się, jak patriarchalny Animus wyraża się w kobiecej psyche. Zobaczmy, co kobieta może uczynić, żeby „on” nie zostawił jej w ramionach boga Dionizosa. W przeciwnym razie zawsze pozostanie „on” tym, którego ona daremnie kochała i który staje się w końcu jej wrogiem. Trzeba się też zastanowić, co oznacza małżeństwo z Dionizosem, bogiem ekstazy i odurzenia; w jaki sposób mądrość kobieca może wrócić z niebiańskich regionów – czyli z nieświadomości zbiorowej – i zbliżyć się ponownie do ziemskiej sfery. Kobiety, które w kulturze chrześcijańsko-patriarchalnej związały się z takimi bogami, uznawane były za czarownice. Jeśli kultura nie akceptuje wartości dionizyjskich, nie otrzymują one świadomych form wyrazu i ulegają demonizacji. Przejawy tego znamy dobrze: kobieta jako kusicielka, naczynie zła.

W naszych czasach powstały mimo wszystko lepsze warunki dla manifestacji szerszej gamy form kobiecości. Nie oznacza to jednak, że dzisiejsze kobiety mają po prostu postawić plus przy tym, co przedtem było negatywne, i identyfikować się z tym w nieprzemyślany sposób. W takim przypadku nie dojdzie do prawdziwej syntezy starych przeciwieństw między matriarchatem i patriarchatem, a jedynie nastąpi zmiana znaku. Prawdziwa przemiana kobiecości musi odbywać się poprzez świadomą integrację prastarych archetypowych obrazów zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Dopiero to prowadzi do psychicznego rozwoju.

Jung i archetypy

W tak krótkim tekście użyłam już wielu fachowych terminów: sen, analityk, mityczny, archetypowy, nieświadomość zbiorowa, Animus, integracja, psychiczny rozwój. Za tym wszystkim stoi Karol Gustaw Jung.

Zanim przejdę do właściwego tematu, pokrótce przedstawię teorię i terminologię Junga. Jung był, jak wiadomo, współczesnym Zygmunta Freuda, nieco od niego młodszym. Przez szereg lat badacze ściśle ze sobą współpracowali, tak że Freud pragnął uczynić Junga swym „następcą”. Jednak drogi Junga i Freuda rozeszły się, a ich teorie rozwinęły się w różnych kierunkach.

Jung uważa, że psychika składa się, ogólnie biorąc, z trzech warstw: świadomości, nieświadomości indywidualnej i nieświadomości zbiorowej (transpersonalnej).

Świadomość podlega rządom ego. Ego stanowi „kompleks”, centrum tego, co wiemy świadomie lub możemy przywołać do świadomości bez większych problemów.

Nieświadomość indywidualna obejmuje cały materiał, który świadomość wyparła lub całkiem zapomniała. Materiał ten ma tendencję do zbierania się w częściowo autonomiczne (działające samodzielnie) kompleksy. Mówimy o kompleksie ojca, kompleksie matki, kompleksie mniejszej wartości i wielu innych. To obszary życia psychicznego silnie naładowane emocjami, których nie da się ominąć, jeśli przypadkowo natrafi się na taki kompleks u innej osoby. Zawartość kompleksów to materiał, którego świadomość nie jest w stanie bezpośrednio zaakceptować. Jeśli, na przykład, danej osobie jej ojciec jawi się jako ideał i osoba wszechwiedząca, to w kompleksie ojca zawierać się będą cechy, które również należą do ojca, ale które są mniej godne szacunku. Uświadamianie sobie takiego kompleksu polegać więc będzie na próbie zobaczenia ojca jako rzeczywistej osoby, zarówno z dobrymi, jak i złymi cechami.

Ponieważ każdy kompleks składa się z wielu różnych czynników, z których każdy na swój sposób jest aktywny w nieświadomości, mówimy, że kompleks tworzy konstelację. Szereg motywów sennych da się sprowadzić do wspólnego mianownika, w tym wypadku – kompleksu ojca. Podobnie mówimy, że dany archetyp stanowi konstelację. Całość, która powstaje ze złożenia różnych części, stwarza konstelację, podobnie jak poszczególne gwiazdy na niebie dopiero w układzie tworzą gwiazdozbiór.

Kiedy rozpoczynamy uświadamianie sobie treści nieświadomości indywidualnej, zderzamy się z naszym Cieniem. Zawiera on wszystkie te cechy, których osobowość nie zrealizowała. Nazywa się Cieniem, gdyż ego reprezentuje światło świadomości rzucające cień na to, czego ego nie zna. Lecz sam w sobie Cień nie musi być zły. Może zawierać pozytywne zdolności i możliwości, które po prostu nie zostały rozwinięte.

Treści nieświadomości są normalnie przeżywane w formie projekcji. Projekcja oznacza widzenie u innych tego, co właściwie należy do nas, i co z reguły postrzega się w formie zniekształconej – czy to przecenionej czy niedocenionej. Cień ulega rzutowaniu (projekcji) na osoby tej samej płci. Na granicy między nieświadomością indywidualną a nieświadomością zbiorową znajdują się wewnętrzne składniki reprezentujące cechy płci przeciwnej. Część męska u kobiety to Animus, a część kobieca u mężczyzny – Anima. Te figury są rzutowane na osoby płci przeciwnej. (Istnieją wyjątki od tych uproszczonych reguł, lecz nie będę się nimi tu zajmowała).

Poprzez uświadamianie sobie Cienia i Animusa lub Animy możemy różnicować i integrować ich treść (znaczenie). Różnicowanie oznacza naukę rozpoznawania różnic i niuansów tam, gdzie się ich przedtem nie dostrzegało. Integrowanie natomiast to wprowadzanie do świadomości dotąd nieznanych lub nieakceptowanych czynników jako świadomej części osobowości. Te dwa procesy są elementami każdego rozwoju i dotyczą nie tylko pracy nad nieświadomością u osoby dorosłej.

Istnieje zewnętrzna, społeczna część Animusa lub Animy, która pokrywa się z rolami płciowymi. Jeśli jakaś kobieta zostaje operatorem dźwigu, a mężczyzna pielęgniarką, to ona bierze na siebie rolę męską, a on kobiecą. Nie musi to jednak być wyrazem integracji części przeciwnej płci, lecz często może odpowiadać identyfikacji z Animusem lub Animą. Decyduje tu nie zachowanie według społecznych ról płciowych, a indywidualne, psychologiczne doświadczenie, które jest konsekwencją pierwotnej, podstawowej tożsamości płciowej. Role płciowe to czynniki społeczne, a ich większa plastyczność we współczesnym społeczeństwie nie rozwiązuje w żadnej mierze psychicznych problemów jednostki.

Jung uważał różnicowanie i integrowanie części drugiej płci przez mężczyzn i kobiety za pożądany ideał. Wcześnie uznał też konieczność emancypacji kobiet.

W 1927 Jung tak pisał w eseju „Kobieta w Europie”:
„(...) zauważamy, iż przechodzą one [kobiety – przyp red.] proces odchodzenia od czysto kobiecego, seksualnego wzorca nieświadomości i pasywności oraz uzyskują przyzwolenie na męską psychikę, gdyż stały się zauważanymi członkami społeczeństwa. Kobieta nie chowa się już pod maską pani takiej a takiej, usilnie starając się, by wszystkie jej pragnienia zostały spełnione przez mężczyznę albo zmuszając go do przyjęcia odpowiedzialności za to, co nie przebiega zgodnie z jej planami” (Jung, 1992a, s. 196–197).

Dalej Jung czyni zastrzeżenie, które świadczy o tym, że mimo całej swej dalekowzroczności żył on jednak w swoich czasach, a Szwajcaria w 1927 była miejscem bardzo konserwatywnym: „Należy oczywiście podziwiać odwagę i zdolność do samopoświęcenia się tych kobiet i jedynie ślepiec może nie zauważyć dobra pochodzącego z takiego wysiłku. Jednak nie można pominąć faktu, że podejmując męski zawód, studiując i pracując jak mężczyzna, kobieta robi coś, co niezupełnie zgodne jest, jeżeli nie wprost szkodliwe, z jej żeńską naturą. Robi coś, co właściwie dla mężczyzny byłoby niemożliwe, chyba że byłby Chińczykiem. Czy mógłby on, na przykład, zostać niańką albo prowadzić przedszkole? (ibidem, s. 197).

Wszyscy we współczesnej Danii wiemy, że mężczyźni to potrafią. I potrafią się też zajmować niemowlętami.

Wiele prac Junga podejmujących zagadnienie kobiecości w osobowości mężczyzny odzwierciedla taki oto punkt wyjścia: mężczyzna jest nadmiernie mężczyzną i dlatego doświadcza kobiecości wyłącznie w formie projekcji. Podobnie rozważania szwajcarskiego analityka nad kwestią męskości u kobiety odzwierciedlają zdecydowanie tradycyjne rozumienie ról kobiecych. Dziś, w porównaniu z tym punktem wyjścia, mamy zupełnie inną sytuację psychologiczną. Projekcje odgrywają oczywiście dalej dużą rolę, lecz niemałe znaczenie ma także wspomniana identyfikacja z Animusem lub Animą. Wydaje się uzasadnione pytanie, czy zatarcie granic między płciami rzeczywiście, jak twierdził Jung, zaszkodziło mężczyznom i kobietom pod względem psychicznym.

W pewnym sensie trzeba przyznać Jungowi rację. Wielu ludzi doświadcza dziś bowiem zalewu ze strony wewnętrznego pierwiastka żeńskiego (mężczyźni) lub męskiego (kobiety). Pracę terapeutyczną trzeba zaczynać z takimi osobami od zakotwiczenia ich podstawowej tożsamości płciowej.

Z mojego punktu widzenia decydujące jest to, że psychologiczne rozwiązanie owych problemów pod żadnym względem nie polega na wycofaniu, ale na rozszerzeniu świadomości, tak aby mogła ona pomieścić syntezę cech męskich i kobiecych.

Chodzi tu o zbliżenie się do dwupłciowego ideału, co przedtem było nie do pomyślenia. A to, jak wynika jasno z pism Junga, jest możliwe na płaszczyźnie psychologicznej. Jeśli Jung stawia gdzieś granice, to na płaszczyźnie praktycznej. Jego wizje zwracały się w głąb duszy, a nie na zewnątrz, i trudno mu zarzucić, że nie potrafił przewidzieć przemian społecznych w ostatnich czterdziestu latach.

Można powiedzieć, że dziś jesteśmy bliżej nieświadomości zbiorowej. To, co za czasów Junga było rzadkością, dziś staje się zjawiskiem powszechnym. Znajduje to potwierdzenie w rozwoju zainteresowań światem wewnętrznym i jego mitycznymi treściami, mającym miejsce w ostatnich latach.

Pionierska praca Junga cieszy się dziś większym zainteresowaniem niż w pierwszych latach po jego śmierci (1961). To, co kiedyś robiło wrażenie czegoś ukrytego i mistycznego – i dlatego było odrzucane – dziś przedstawiane jest w o wiele przystępniejszej formie, np. przez Stanislava Grofa, który z innego punktu widzenia na wiele sposobów potwierdza idee Junga.

Rzecz jednak w tym, że to, co staje się powszechnie dostępne, łatwo ulega spłyceniu. Ludzie zaczynają myśleć, że wszystko to można dość łatwo osiągnąć na jednym lub dwóch dwudniowych kursach. Jest to, oczywiście, niemożliwe. Rozwój osobisty jest najdroższą rzeczą, którą można zdobyć na tym świecie, gdyż wymaga wkładu całego życia.

Trzeba zainwestować wszystko w nadziei, że otrzyma się za to swoją prawdziwą Jaźń. W wielu mitach i baśniach bohater zdobywa skarb, lecz z powrotem go traci, gdyż jest przez chwilę nieuważny. Zadaniem na całe życie jest zważanie na prawdziwe wartości.

Co należy rozumieć przez nieświadomość zbiorową? Jest to powszechna część ludzkiej psychiki. Jako jednostki jesteśmy różni, lecz jako ludzie bardzo podobni. Tak fizycznie, jak psychicznie wyrastamy z jednego korzenia, który ginie w początkach czasu. Podstawowe warunki ludzkiego istnienia zawsze miały wiele wspólnego. Formy wyrazu kultur i religii są bogato zróżnicowane, lecz wszystkie one muszą próbować uzgodnić swój stosunek do absolutnych wartości, bez których ludzie przestają być ludźmi albo w ogóle przestają istnieć. Studiując historię, możemy poznać zachowanie się ludzi. Studiując życie religijne i duchowe, możemy poznać stronę wewnętrzną. Dziś bezpośrednio obserwujemy życie wewnętrzne poprzez sny, fantazje i twórcze formy wyrazu.

Jung uważał, że człowiek jest „zaprogramowany” do życia jako istota ludzka nie tylko pod względem biologicznym, ale również psychologicznym. Podstawowy „program” w psychice to archetypy. Jung wywnioskował fakt istnienia archetypów na podstawie archetypowych obrazów. Są one powtarzającymi się, typowymi motywami, które ukazują się w mitach, baśniach, fantazjach, snach i urojeniach. I choć przejawiają się w bogactwie wariantów, można jednak sprowadzić je do pewnych ogólnoludzkich, podstawowych uwarunkowań i sytuacji. Ich samodzielna aktywność w psychice ujawnia się w materiale pochodzącym z nieświadomości. Materiał ten zawiera motywy, których w żaden sposób nie da się wyprowadzić z osobistych przeżyć czy wiedzy człowieka.

Jung traktował archetypy jako psychologiczne odpowiedniki instynktów, których istnienia także nie można dowieść, lecz jedynie wywnioskować z typowego zachowania. Być może gdybyśmy umieli rozmawiać ze zwierzętami, dowiedzielibyśmy się, że i one mają wewnętrzne przeżycia związane z rytuałami kopulacyjnymi czy budowaniem gniazd. Być może nawet musielibyśmy uznać je za duchowe. Na razie jednak nie możemy uzyskać takiej wiedzy. Różnica między człowiekiem a zwierzętami wydaje się w każdym razie być taka, że człowiek jest stosunkowo mniej ograniczony przez instynktowne impulsy. Samica małpy nie potrafi na przykład z własnej woli uniknąć macierzyństwa. Może dokonać tego kobieta, jeśli inne sprawy w życiu wydają się jej bardziej ważne. Chodzi tu, oczywiście, o dobrowolną decyzję kobiety, a nie wymuszoną nerwicą.

Archetypy należy rozumieć jako obszar, który z jednej strony wiąże się z działalnością instynktowną, a z drugiej – z duchową. Nie można sprowadzić jednej sfery do drugiej, a więc i nie można uznać wytworów kultury za wysublimowaną seksualność.

Jung określił archetypy jako składniki psychoidalne, tzn. uważał, że ich właściwa natura nie może być uświadomiona, ponieważ jest transcendentna względem ludzkiej psyche (istnieje poza świadomością, przekracza granice świadomości). Ludzka psychika może z jednej strony odzwierciedlać coś, co wydaje się być obiektywnym, boskim czynnikiem, a w każdym razie może być tak powszechnie postrzegana. Z drugiej strony psychika wydaje się być związana nie tylko z fizycznym bytem człowieka, lecz także z samą nieorganiczną podstawą życia, mianowicie z materią. Jung nie popadł w klasyczny, dualistyczny światopogląd, według którego świat fizyczny, materialny jest oddzielony od świata duchowego, transcendentnego. Przedstawił hipotezę świata jedności, unus mundus, w którym wszystko powiązane jest ze wszystkim innym. Idea unus mundus uwidoczniona jest np. w klasycznym chińskim symbolu tao, w którym in i jang łączą się w jedność, oraz w indyjskich mandalach. Jung zauważył, że podobne symbole wytwarzane były spontanicznie przez jego pacjentów, którzy nie mieli żadnej wiedzy na temat tych obcych religii.

Jung odkrył też parapsychologiczny odpowiednik tego zjawiska, który opisał jako synchroniczność, czyli znaczący zbieg procesów wewnętrznych, psychicznych, z wydarzeniami zewnętrznymi. Większość tych, którzy interesowali się parapsychologią, próbowała wyjaśniać taką zależność przy pomocy zwykłego naukowego sposobu myślenia, a mianowicie – przyczynowego. Telepatia, według tego modelu myślenia, odbywa się od „nadawcy” do „odbiorcy”. Jung uważał, że takie zjawiska są możliwe, gdyż wszyscy jesteśmy częścią tego samego świata jedności, a komunikacja odbywa się dzięki aktywności archetypu w nieświadomości.

To wyjaśnia, dlaczego tak ogromne znaczenie ma subiektywne zainteresowanie u osób, z którymi przeprowadza się doświadczenia w laboratoriach parapsychologicznych. W tych sytuacjach, jak też w innych, spontanicznych, musi istnieć uczuciowe zaangażowanie, aby nieświadomość mogła się zamanifestować, a „przekaz” dotrzeć do świadomości jako obraz lub wrażenie.

Doświadczenia psychologii analitycznej zdają się wskazywać, iż takie zjawiska zdarzają się częściej niż można by przypuszczać, prawdopodobnie dlatego, że bardziej zwraca się uwagę na taką możliwość. Oto przykład: pewien mężczyzna spotyka przypadkiem kobietę, w której był zakochany w czasach szkolnych i której nie widział 20 lat. Kobieta opowiada mu, że była niedawno hospitalizowana z powodu ostrej psychozy. To, co sprawia na mężczyźnie szczególne wrażenie, wynika w gruncie rzeczy nie ze spotkania ze starą miłością ani problem kobiety, ale fakt, że niedawno śniła mu się ona po raz pierwszy i że zaczął uświadamiać sobie, iż jego dotychczasowy rozwój prowadził go w niebezpieczne pobliże psychozy. Gdyby nie chodził na analizę, nie uznałby pewnie tego spotkania z kobietą za nic innego jak przypadek.

Psychologiczną paralelą metafizycznej koncepcji unus mundus jest u Junga archetyp Jaźni. Jest to archetyp centralny, stanowiący centrum całości psychiki w podobny sposób jak ego jest centrum świadomości. Skoro Jaźń rozumiana jest jako czynnik transcendentny, trudno określić, gdzie kończy się Jaźń, a zaczyna Jaźń Świata, czyli unus mundus. Jest to ten sam paradoks metafizyczny, który wyrażony jest w Upaniszadach: Atman (osobista Jaźń) równy jest Brahmanowi (Jaźni Świata). Jung twierdził, że Jaźń jest nosicielem obrazu boskości w człowieku, lecz podkreślał, że mówi jedynie o opartych na doświadczeniu obserwacjach psychologicznej natury. Nie chciał zajmować stanowiska w kwestii istnienia Boga, gdyż to – jak twierdził – leży poza zakresem psychologii, a przede wszystkim nie chciał być uważanym za założyciela religii.

Nie próbuję jednak przez to negować, iż Jung był osobą głęboko religijną, co każdy może stwierdzić, czytając jego autobiografię. Charakterystyczna jest jego odpowiedź na pytanie, czy wierzy w Boga. „Nie wierzę” – odparł Jung i zamilkł na dłuższą chwilę: „Ja wiem!”

Tym niemniej odnosił się nie bez pokory wobec własnych „prawd”, i dlatego, spotykając jungistę, który uważa, że potrafi wyjaśnić wszystkie sprawy świata za pomocą archetypów, należy mieć się na baczności.

Jung wyraził swój pogląd na temat prawdy w rozmowie z amerykańskim psychologiem analitycznym Josephem Wheelwrightem. Jung spytał Wheelwrighta, czy jest pewien, że zwrócił się pod właściwy adres. Uzasadnił swe pytanie tym, że jest trzech psychologów, każdy ze swoją, jak się wydaje, częścią prawdy: Jung, Freud i Adler. (Gdyby dziś było tylko trzech!). Dalej kontynuował: „Oczywiście, żaden z nas jej nie ma. Wszyscy robimy coś, czego nie powinno się robić: mianowicie uogólniać z punktu widzenia własnej psychologii. W rzeczywistości nasze terminy są osobistymi wyznaniami. Generalizujemy je i abstrahujemy, produkujemy masę dokumentacji. Wydaje się nam, iż oparliśmy nasze idee na przygniatającym materiale dowodowym, zebranym przez lata praktyki klinicznej. Ale niech się pan nie da nabrać ani przez chwilę! To po prostu osobiste wyznania” (Wheelwright, 1982, s. 97 i n.).

Również ja czułam, że zwrot w kierunku psychologii Junga stanowi ruch pod właściwy adres, oczywiście dlatego, że jestem „zorganizowana” na jungowski sposób.

W taoistycznym dziele z IV w. przed Chrystusem znajduje się taka przypowieść:
„Chuang Tzu i Hui Tzu spacerowali po grobli wzdłuż rzeki Hao. Chuang Tzu rzekł: – Zobacz, jak ryby wypływają i rzucają się w wodzie. One to naprawdę lubią! Na to Hui Tzu zapytał: – Nie jesteś rybą – skąd wiesz, co lubią ryby? Chuang Tzu odpowiedział: – Nie jesteś mną, więc skąd wiesz, że ja nie wiem, co lubią ryby? Hui Tzu rzekł: – Nie jestem tobą, więc rzeczywiście nie wiem, co ty wiesz. Z drugiej strony na pewno nie jesteś rybą – i to dowodzi, że nie wiesz, co lubią ryby! Chuang Tzu odpowiedział: – Wróćmy do twego pierwszego pytania. Spytałeś mnie, skąd wiem, co lubią ryby – wiedziałeś już więc, że to wiem, gdy pytałeś. Ja to wiem stąd, gdzie stoimy, przy rzece Hao”.

To, co chcę powiedzieć w tej książce, mówię także „stąd, gdzie stoję”. Wszystko zależy od tego, skąd się patrzy. Mam nadzieję, że inni staną obok mnie – i zobaczą to samo.

0