.
Kobiecość w mężczyźnie. Psychologia współczesnego mężczyzny
Ole VedfeltOle Vedfelt odkrywa starą prawdę, że mężczyzna sam musi dojrzeć do męskości, aby mógł zrozumieć i nawiązać dojrzałą relację z kobietą. Na jego drodze do poznania siebie stoi Anima, wewnętrzny obraz kobiety - obraz duszy, który daje wolę życia, natchnienie ...Czytaj więcej >>
- Liczba stron: 255
- Data wydania: 2004
- Oprawa: miękka
- Wydawnictwo: ENETEIA
- ISBN
- 83-85713-46-8
- Waga
- 0.30 kg
- Wydanie
- 2
- Seria
- Biblioteka Jungowska
- Szerokość
- 14,5 cm
- Wysokość
- 20,5 cm
- Format
- 145x205 mm
- Oryginalny tytuł
- Det kvindelige i manden
- Tłumaczenie
- Piotr Billig
Możesz także polubić
Przedmowa do wydania duńskiego
Przedmowa do wydania polskiego
Rozdział I: Wprowadzenie do psychologii Junga
Rozdział II: Kobiecość w mężczyźnie. Spojrzenie ogólne
Rozdział III: Współczesny mężczyzna między władzą mężczyzn a władzą kobiet
Rozdział IV: Analiza dwóch mężczyzn
Rozdział V: Wyparta męskość
Rozdział VI: Stosunek do ojca
Rozdział VII: Przedwczesne spotkanie z nieświadomością
Rozdział VIII: Stosunek do matki
Rozdział IX: Podejrzliwość wobec ojca
Rozdział X: Przepaść między rodzicami i dziećmi
Rozdział XI: W drodze ku głębinom psychiki
Rozdział XII: Rozszczepiony obraz kobiety
Rozdział XIII: Brak matki jako norma kultury
Rozdział XIV: Transformacja najwcześniejszych faz życia
Rozdział XV: Od Złej Matki do Dobrej Matki
Rozdział XVI: Powrót do życia
Rozdział XVII: Nowa ocena ojca
Rozdział XVIII: Odnaleziona męskość
Rozdział XIX: Nowa kobiecość mężczyzny
Rozdział XX: Nowy obraz mężczyzny a przyszłość
Posłowie
Współczesny mężczyzna między władzą mężczyzn a władzą kobiet
rozdział książki "Kobiecość w mężczyźnie" Ole Vedfelta
Matriarchat i patriarchat
Drzwi do wnętrza mężczyzny są często, jeśli nie zupełnie zatrzaśnięte, to solidnie zamknięte. Wśród kluczy, których używam, by dostać się do świata mężczyzny, ważną rolę odgrywają terminy „matriarchat” i „patriarchat”.
Według słownika wyrazów obcych, „matriarchat” oznacza panowanie kobiet lub matek w danym społeczeństwie, a „patriarchat” – władzę mężczyzn. Doskonałego i zwięzłego przeglądu teorii wokół tych terminów dokonał w swojej książce Gordon Rattray Taylor (1965). Relacjonuje w niej, jak to w wieku XIX wysunięto teorie o istnieniu faz matriarchalnych i patriarchalnych w rozwoju społeczeństw i jak ten pogląd podważony został przez faktyczne odkrycia antropologiczne.
„Dziewiętnastowieczni teoretycy definiowali te terminy jako instytucje społeczne: »Własność dziedziczona była w linii męskiej (...) bóstwo obsługiwane było przez kapłanów, a nie przez kapłanki itd.«, ale »(...) instytucje mają twardy żywot i mogą z nieznacznymi tylko zmianami przedłużać swą egzystencję w okresy, w których nastawienie zmieniło się w istotny sposób«”. Taylor zaproponował więc używanie określeń „matryzm” i „patryzm”, tak żeby osoby, „które kształtują się na wzór swoich ojców, określane były jako patryści, a osoby, które kształtują się na wzór swoich matek, określane były jako matryści”.
Erich Neumann był doskonale obeznany z najnowszymi poglądami antropologii społecznej i historii, a jednak w dalszym ciągu utrzymywał, iż rozwój ludzkiej świadomości odbywa się według ścisłych reguł, po torach prowadzących od matriarchalnych do patriarchalnych form przeżywania. I jeśli badania antropologiczne poszczególnych społeczności nie potwierdzają takich linii rozwoju, to dzieje się tak, ponieważ w badaniach geologicznych odnajduje się warstwy ziemi nie w tej kolejności, w jakiej powstawały. Należy brać pod uwagę pofałdowania i przesunięcia skorupy ziemskiej (Neumann, 1973b).
Szczególne znaczenie psychologiczne ma to, że Neumann przeprowadza paralelę między swym modelem rozwoju świadomości całego rodzaju ludzkiego a rozwojem świadomości jednostki (Neumann, 1973a; 1973c). W praktyce terapeutycznej może to być owocną i wydajną hipotezą roboczą. „Przejście od matriarchatu do patriarchatu” jest u Neumanna określeniem ogólnoludzkiego konfliktu psychicznego o największym znaczeniu. Zajmiemy się tym gruntownie później.
Zastosowanie terminów „matriarchat” i „patriarchat”
Punktem wyjścia poniższej analizy są sny moich klientów. I kiedy na przykład wprowadzam określenie „uwięzienie w matriarchacie”, chodzi mi konkretnie o to, iż wielu mężczyzn opowiada mi sny przedstawiające ich jako poddanych władzy kobiet. Mówiąc o „patriarchalnym rozwiązaniu ratunkowym”, mam na myśli to, że w swoich snach mężczyźni uwięzieni są w otoczeniu, które posiada symboliczno-historyczne podstawy ku temu, aby określać je jako męsko-patriarchalne.
Dopiero w drugiej kolejności usiłuję skonkretyzować odpowiadające snom sytuacje życiowe i na tej podstawie dokonać porównania „małego” świata poszczególnych mężczyzn ze światem ogólnym.
Używając w tej książce terminów „matriarchalny” i „patriarchalny” i pogłębiając je, mam w większym stopniu na myśli męskie lub kobiece wartości oraz sposoby przeżywania, które mają władzę nad umysłami, niż to, czy władzę w świecie zewnętrznym dzierżą mężczyźni czy kobiety.
Zarówno mężczyźni, jak kobiety mogą być nosicielami kobiecych czy męskich wartości. Politycy i urzędnicy płci żeńskiej mogą bezwiednie podtrzymywać męskie normy społeczne, a z drugiej strony mężczyźni mogą solidaryzować się z feministycznymi tendencjami politycznymi. To samo dotyczy sfery intymnej.
Taylor proponuje, ażeby przy ocenie charakteru danej społeczności prehistorycznej („matrystyczna” czy „patrystyczna”), zwracać uwagę na to, czy posiada ona bóstwa macierzyńskie lub ojcowskie, czy też jedne i drugie. Pozostaje to w pełnej zgodzie z pojmowaniem terminów „matriarchalny” i „patriarchalny” przez Ericha Neumanna.
Ten punkt widzenia daje się zastosować także w odniesieniu do wewnętrznego świata współczesnego mężczyzny. Centralny czynnik kierujący, nazywany przez Junga jaźnią, symbolizowany jest często przez bóstwo, króla lub królową albo obie te postacie, a „ja” przydzielona jest rola poddanego. Można więc powiedzieć, że jeśli w nieświadomości mężczyzny jaźń ma postać przeważająco kobiecą, to w jego wnętrzu panuje stan matriarchalny.
Analiza [psychoterapia] nie jest procesem naturalnym, lecz zabiegiem sztucznym, za pomocą którego świadomie przyspiesza i aktywizuje się wcześniej istniejąca tendencja rozwojowa w psychice. Oznacza to, z innego punktu widzenia, że za pomocą analitycznego zanurzania się w nieświadomość na powierzchnię wydobywa się przyszłość. Jeśli więc uda mi się przekonać Czytelnika, że mężczyzna podporządkowuje się w nieświadomości coraz bardziej zasadom matriarchalnym, to Czytelnik będzie mi także musiał przyznać rację, iż zbliżamy się do czasów, w których nie tylko kobieta, ale również mężczyzna nastawiony będzie na kulturę o przesłankach bardziej matriarchalnych. I tak właśnie postawionemu problemowi przyjrzymy się bliżej.
Zmiana mentalności od czasu powstania psychoanalizy
Od czasu powstania psychoanalizy nastąpiło ogromne przesunięcie w normach kulturowych. Najważniejsza jest niewątpliwie zmiana w relacjach pomiędzy płciami. Do tego dochodzi bunt młodzieży i wszystko, co przy tej okazji wypłynęło na powierzchnię: nowe ruchy religijne, narkotyki, dyskusja, kto jest zdrowy psychicznie, a kto nie, nowe formy muzyki, walka o szersze zaakceptowanie cielesności, nowe formy terapii, pojawienie się innych niż klasyczne postaci nerwic i wzrastające nimi zainteresowanie.
Patrząc głębiej, można zauważyć, iż pewien proces rozwojowy rozwijał się w nieświadomości przez setki lat i czekał na okazję, by wypłynąć na powierzchnię. Wszystkie wymienione wyżej zjawiska można pojmować i opisywać jako przewrót w relacji między męskością a kobiecością. Niósł on za sobą zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje w spojrzeniu mężczyzny na samego siebie oraz jego stosunku do macierzyństwa i ojcostwa. Z jednej strony otworzyły się nowe możliwości, mogące wzbogacić jego wewnętrzne i zewnętrzne życie, z drugiej zaś wyzwanie może być tak wielkie, że dochodzi do załamania się pod jego ciężarem. Wyzwanie dotyczy szczególnie naszej trzeciej płci: syna matki, mężczyzny „owładniętego Animą”. Spośród męskich uczestników naszej kultury rozwój dokonuje eksperymentów zwłaszcza na nim.
Gdy Jung formułował swoją psychologię, interesowały go szczególnie problemy pojawiające się u przeciętnego mężczyzny w drugiej połowie życia. Rozwój w pierwszej połowie przebiegał zazwyczaj bez przeszkód po linii prostej. Męska tożsamość mężczyzny budowana była zwłaszcza wokół jego roli społecznej, jego maski, czyli „persony”, jak to nazwał Jung. Rola mężczyzny była dość ściśle określona także na polu domowym. To on miał patent na słuszne poglądy w sprawach problemów wielkiego świata. Dotyczyło to także innych spraw, w stosunku do których można powiedzieć, że „nosił” spodnie, miał oparcie oraz tzw. „plecy” w normach kulturowych.
Problemy zaczynały się dopiero w połowie życia. Mężczyzna zdążył już zdobyć to, co osiągalne na froncie zewnętrznym. Robienie kariery i walka o egzystencję zaczynały schodzić na dalszy plan. Lecz suma energii psychicznej jest stała, więc jej nadwyżka zaczyna spływać do wewnątrz i aktywizować inne treści psychiczne. Pierwsze ostrzeżenie mogło pojawić się pod postacią symptomów podobnych do opisanych w poprzednim rozdziale. Teraz mężczyzna powinien był uświadomić sobie te treści i przetworzyć je w coś konstruktywnego.
Pierwszym krokiem w tym procesie „obróbki” i rozwijania samego siebie, nazwanym przez Junga „procesem indywiduacji”, było spotkanie z Cieniem. Cień u mężczyzny jest tą stroną jego męskości, której nie doświadcza on w sposób świadomy. Obejmuje wszystkie te cechy męskie, które nie pasują do wyobrażenia danego mężczyzny o sobie samym. Ilekroć system świadomości jest choć trochę osłabiony, Cień potrafi włączyć się i wprowadzić zamęt. Może być chuliganem, gangsterem, włóczęgą, artystą, homoseksualistą, Murzynem, cudzoziemskim robotnikiem, czy też przybrać jakąś inną postać.
Nie jest jednak wyłącznie negatywny, zawiera również wiele pozytywnych możliwości rozwoju. Lecz skoro nie odpowiada idealnemu autoportretowi mężczyzny, spojrzenie mu w oczy sprawia ogromną trudność.
Jeśli Cień jest agresywny, prymitywny lub oszukańczy, mężczyzna zrobi rzecz jasna wszystko, by ukryć to przed sobą. I z konieczności psychologicznej będzie oczywiście rzutował swoje negatywne cechy na innych, a zarazem poczuje się usprawiedliwiony, iż jest w stosunku do nich agresywny. Gdyby tak tę całą prymitywną, niewydarzoną męskość poddać obróbce, mogłoby się okazać, że zawiera ona zarodek wyższej formy męskości – o bardziej duchowym charakterze oraz o innej formie etyki. Ta nowa męskość rozwija się na przemian z kobiecą stroną mężczyzny. Jeśli pozostawić ją nieobrobioną i osłabioną, może się okazać, że mężczyzna w ogóle nie będzie potrafił opanować swej strony kobiecej, kiedy nadejdzie jej kolej.
Współczesny mężczyzna „uwięziony w matriarchacie”
Problemy związane z Cieniem zaobserwować można w naszym społeczeństwie wszędzie. W praktyce terapeutycznej natomiast coraz bardziej daje o sobie znać inny stan psychiczny, z którym spotykam się zwłaszcza u syna matki.
Nieświadomość posiadająca, zdawałoby się, nieograniczoną wiedzę o problemach, z jakimi się borykamy, odmalowuje ten stan za pośrednictwem snów w plastycznych, niedwuznacznych obrazach. Tak więc pewien mój klient śnił:
„Dania została zajęta przez Związek Radziecki. Przyszedłem na coś w rodzaju komisji poborowej, kierowanej przez kobiety w wieku 40–50 lat. Powiedziały mi, że jestem za chudy, by zostać deportowanym do obozów, którymi kierują mężczyźni. Będę potrzebował zbyt dużo jedzenia, aby wyżyć ze skromnych racji, jakie oni tam dostają. Na razie miałem zostać jako więzień w budynku, gdzie odbywała się komisja poborowa, przypominającym jakąś instytucję i zarządzanym przez kobiety. Później musiałem iść do ubikacji. Zobaczyłem kilku mężczyzn, którzy sprzątali i polerowali sedesy i kafle. Kierujące tym reżimem kobiety wymagały, by wszystko było czyste i schludne. W pewnej chwili zawołano nas na posiłek”.
Inny mężczyzna otrzymał taki oto obraz swego stosunku do kobiet:
„Liczne towarzystwo na zielonym trawniku. Zawołały mnie trzy dziewczyny, z którymi przed laty utrzymywałem stosunki seksualne. Od tamtego czasu zaczęły działać w grupie kobiecej i zwymyślały mnie teraz za jakąś działalność polegającą na uciskaniu kobiet. Nic takiego nie miało miejsca, więc oczywiście zaprzeczyłem, lecz to je tylko rozwścieczyło. Wszystkie trzy rzuciły się na mnie i zaczęły mnie okładać. Ilekroć zwalały mnie z nóg, podnosiłem się z powrotem, ale kosztowało mnie to dużo wysiłku. Nikt mi nie pomógł, choć byłem niewinny”.
U trzeciego mężczyzny, mającego w sobie dużo kobiecości, znajdujemy łagodniejsze wydanie tego wątku:
„Irena z zespołu prosi mnie, bym ustawił na miejsce kilka worków mąki w naszej kuchni. Czuję, że zrobiłem już wystarczająco dużo i że nie mam czasu. Staję się bardzo zły i mówię prosto z mostu, co myślę o tym do Ireny, Inger i Niny (również z zespołu), także znajdujących się w pokoju. A kiedy trochę poźniej idę drogą, odczuwam satysfakcję, że okazałem gniew wobec wymagań, które uważam za niesłuszne”.
Te trzy sny pochodzą od mężczyzn w wieku 30–35 lat, lecz równie dobrze mogłyby się przydarzyć mężczyznom w innym wieku.
Pierwszy ze śniących nakładał na siebie wiele ograniczeń w kontaktach z kobietami. Trudność sprawiało mu zwłaszcza wyrażanie wymagań i negatywnych uczuć. Drugi czuł się w dziwny sposób bezbronny wobec agresji ze strony kobiet, szczególnie, jeśli „opakowano” ją w polityczne frazesy ruchu feministycznego. Trzeci uwikłany był w związek, z którego nie potrafił się wyrwać, choć miał rzeczywiste powody do krytyki. Mniej więcej w tym czasie, kiedy miał ten sen, zaczął sobie uświadamiać, co właściwie czuje.
Proponuję nazwać stan wewnętrzny, tak plastycznie odmalowany przez te sny, „uwięzieniem w matriarchacie”. Jest to wątek o niezliczonych wariantach. W snach, które zaliczam do tej kategorii, mężczyzna może być podporządkowany nieprzyjemnej burdelmamie, może być chłopcem do wszystkiego w damskiej orkiestrze lub może mu się śnić, że w kobiecych pismach pisze się o nim jako o mężczyźnie dającym kobietom „noce nieskazitelnej rozkoszy” (z kontekstu marzenia sennego wynika, że odbywa się to kosztem jego własnego rozwoju).
W snach na płaszczyźnie archetypowej mężczyzna taki zamknięty jest za wałem strzeżonym przez jego własną matkę i Gryfa, stara królowa zaprasza go do swej jedwabnej pościeli, lub też czarownica zwabia go do wieży.
Na płaszczyźnie codziennej sny pokazują często mężczyznę „uwięzionego w matriarchacie” jako siedzącego na tylnym siedzeniu samochodu prowadzonego przez jego żonę, lub też nieumiejącego przeciwstawić się krytyce ze strony swoich uczennic albo ciągle jeszcze mieszkającego u mamy (choć w rzeczywistości ma on własny dom, jest żonaty i ma troje dzieci).
W przeciwieństwie do klientów Junga, którzy najczęściej zaczynali analizę od „obróbki” Cienia, a więc wypartej do nieświadomości prymitywnej męskości, wielu mężczyzn musi w dzisiejszych czasach najpierw wyzwolić się z więzienia w matriarchacie, zanim uda się im uzyskać do opracowania jakąkolwiek prymitywną męskość. Nie oznacza to, że tacy mężczyźni w ogóle nie mają męskości, lecz że ich świadome męskie „ja” jest często dziwacznym pustym szablonem, wypranym z ducha i duszy mechanicznym wydaniem męskości. Cień zaś, który powinien męskie „ja” uwypuklić i dać mu głębię, nie jest nawet rozbudzony. Oznacza to brak zastrzyku męskości niezbędnego do tego, by dorosły mężczyzna mógł w pełni dojrzeć, rozwinąć się i skonfrontować ze swą stroną kobiecą. Winę za uwięzienie mężczyzny w matriarchacie ponosi coraz wyraźniejszy upadek wartości męskich. Ten matriarchat ma często negatywny charakter, ponieważ jest rezultatem tysiącletniej walki całej naszej kultury o zepchnięcie i zdeformowanie kobiecości i wartości kobiecych.
„Patriarchalne rozwiązanie ratunkowe”
Kobiecość u mężczyzny zaczyna się od jego stosunku do matki. Wokół niej krystalizują się jego pierwsze doznania kobiecości. Punkt wyjścia mężczyzny jest jednak fundamentalnie inny niż punkt wyjścia jego siostry. Podczas gdy życie kobiety rozpoczyna się od symbiotycznego związku z istotą tej samej płci, mężczyzna przeżywa pierwszy okres swego życia w stanie niemal zupełnej identyfikacji z istotą płci przeciwnej.
Kobieta nie tylko rozpoczyna swoje życie w kobieco-matriarchalnej sferze przeżyć, lecz może w niej pozostać przez całe życie. Neumann nazwał ten stan pozostawaniem w „sferze samozachowawczej”, co oznacza, że mężczyzna jest z gruntu obcy dla kobiety, nawet jeśli jest ona zamężna i ma dzieci (Neumann, 1953).
Dla mężczyzny natomiast pierwszą w życiu lekcją jest nauczenie się, że jeśli chce przeżyć, musi przystosować się do płci przeciwnej, do jej wartości i norm. Aby uzyskać własną męską tożsamość, musi oderwać się od matki na korzyść męskości, a takie oderwanie nigdy nie jest całkowite.
Gdyby kobiety wiedziały, jak bardzo mężczyźni boją się ich w głębi duszy i na jakich strunach powinny zagrać, by zdobyć władzę, mężczyźni nie mieliby cienia szansy. Lecz sprawa przedstawia się bezsprzecznie tak, że obie płcie wiedzą o sobie nawzajem bardzo niewiele, a prawie równie mało o sobie samych.
Uzyskanie samodzielności przez męskość i jej wyzwolenie się spod dominacji macierzyństwa i kobiecości – z punktu widzenia historii kultury – jest trudne, a przejście od matriarchatu do patriarchatu odbywa się na przestrzeni tysięcy lat. Kultury patriarchalne mają poza tym tendencję, funkcjonując przez wiele tysiącleci, do wyczerpywania się i ulegania presji strony kobiecej. Znamy to z innych kultur i widzimy to także w naszej własnej, mozolnie wzniesionej patriarchalnej kulturze. Poszczególni mężczyźni, którym w szczególnie dużym stopniu przeznaczone jest zostać nosicielami tych zmian, mogą albo stać się neurotykami albo też, jeśli potrafią sprostać wyzwaniu, uzyskać swój mały udział w uwolnieniu nowych wartości.
Wspomniane przejście od matriarchatu do patriarchatu można zaobserwować u chłopców i dziewczynek już w wieku 3–5 lat. W tym okresie rozpoczyna się przyswajanie świata męskiego o zabarwieniu intelektualnym, a towarzyszą temu ciężkie kryzysy wewnętrzne i zewnętrzne. Dziecko staje się podatne na racjonalne wychowanie oraz na wysiłki zmierzające do przystosowania go do otoczenia i tłumi do pewnego stopnia własne spontaniczne uczucia i instynktowne doznania. Jeśli stosunek do matki i macierzyńskości jest nierozwiązany, przejście do patriarchatu będzie utrudnione. W sytuacji, gdy model męskości, z jakim dziecko styka się u ojca lub gdziekolwiek indziej w swym otoczeniu, jest niewiele wart i mało atrakcyjny, oderwanie się od opieki macierzyńskiej będzie jeszcze bardziej skomplikowane.
Dziecko, aby być akceptowane, często musi podporządkować się wymogom społecznym i racjonalności; znajduje dzięki temu rozwiązanie ratunkowe, ale odcina się przez to od pełnej konfliktów macierzyńskiej sfery przeżywania i barykaduje się przed nią za pomocą rozmaitych mechanizmów obronnych.
Otoczenie uzyskuje niemało: rezultatem takich oddziaływań jest przystosowane dziecko, ono samo natomiast wiele traci, jako że połączenie z mnogością ambiwalentnych uczuć i kreatywnych impulsów zostaje mniej lub bardziej przecięte. A pod tą doskonałą powierzchnią dziecko toczy nigdy niekończącą się walkę z negatywnie zabarwionym odczuciem macierzyństwa, którym zostało obdarowane w kołysce. Ta walka odbywa się głównie w nieświadomości.
Jeśli dziecko jest zdolne i inteligentne, jego możliwości porządkowania i racjonalizowania owych niedopuszczanych impulsów są szczególnie „pozytywne”. Szybko odkryje, że zdolności intelektualne są faworyzowane przez panujące normy kulturowe i że na dłuższą metę stanowią najlepszą kartę wstępu do salonów klasy rządzącej.
Takie dziecko i jego dorosłe „przedłużenie” uważa często, że miewa się doskonale. Jednak taki stan rzadko trwa długo. Wyparte treści wywołują z czasem komplikacje i szereg nieprzyjemnych objawów. Może dojść do tego, że taki człowiek, który „ma zdrowy rozum” i powinien czuć się szczęśliwym i uprzywilejowanym, poczuje się tak źle, że zwróci się do terapeuty. I taka właśnie sytuacja jest punktem wyjścia moich dalszych rozważań.
Patriarchalne rozwiązanie ratunkowe (sny pięciu mężczyzn)
Cytowane powyżej sny o uwięzieniu w matriarchacie miały charakter przeważająco zbiorowy [archetypowy], nie zawierały elementów osobistej historii dzieciństwa. Kilka z nich miało miejsce na początku analizy; w większości wypadków trzeba było oddzielić z nich wątki indywidualne i osobiste, zanim problem ukazał się w postaci bardziej zbiorowej.
Zanim mężczyzna będzie w stanie odczuć niezadowolenie z powodu uwięzienia w świecie kobiecym, trzeba najpierw podbudować do pewnego poziomu jego świadomość własnej męskości. Innymi słowy: im lepiej odczuwa on samego siebie jako mężczyznę, tym łatwiej zrozumie, jak bardzo był wykastrowany.
Na początku terapii mężczyzna nie ma świadomości działających negatywnie sił kobiecych, które czynią go bezwolną ofiarą nieskoordynowanych uczuć i nastrojów, o czym już pisałem. Odczuwa je, to prawda, lecz jego wychowanie nie dało mu żadnych środków do tego, aby poradzić sobie z nimi. Traktował je często tak, jakby w ogóle nie istniały, i bagatelizuje je w dalszym ciągu lub też zajmuje się nimi w tajemnicy, podczas gdy jego świadomość i „ja” kurczowo trzymają się intelektualizowania, ambicji i ustalonych poglądów jako podpórek dla resztek poczucia jego męskiej godności.
Gdy taki mężczyzna rozpoczyna terapię, jego sny odzwierciedlają uderzający brak prawdziwego kontaktu z ziemią, a nawet lęk przed takim kontaktem. Sny z początków analizy pięciu różnych mężczyzn, wszystkich z wyższym wykształceniem, w wieku 25–35 lat, dały takie oto typowe obrazy:
1. „Jestem w baśniowej krainie. Żyją tu dwa typy ludzi: ludzie oraz „istoty latające”. Zdaje się, że ja należę do istot latających. Mała dziewczynka, która wydaje mi się pełna zła i nieprzyjemnie groźna, próbuje uwiesić się na moich stopach, gdy usiłuję wzlecieć (w ten sposób trudno jest się oderwać od ziemi). Później widzę paru rzemieślników pracujących wysoko na jakichś średniowiecznych dachach. Bardzo się boję, że spadną”.
2. „Wiszę na haku pod sufitem. Moja żona musi ustawiać meble jedne na drugich, by się do mnie dostać”.
3. „Znajdowałem się na dachu domu wysokiego na 32 piętra. Droga wiodła nad wielką „studnią”, sięgającą aż do ziemi. Wisiały nad nią dwie liny. Na linie wiszącej po lewej stronie siedziały 2–3 dziewczynki i huśtały się. Usiadłem na linie znajdującej się po prawej stronie i też zacząłem się huśtać. Nagle stwierdziłem, że lina zaczyna pękać. W ostatniej chwili udało mi się uniknąć wpadnięcia do studni. Później dom zaczął się niebezpiecznie chwiać”.
4. „Wielopiętrowy dom. Balansuję na cienkiej, spróchniałej belce razem z moją kochanką. Belka prowadzi do otwartych drzwi, za którymi widzę letni krajobraz. Do podłogi jest daleko. W podłodze jest szyb prowadzący do piwnicy. Na dnie leży obraz przedstawiający kobietę, o której dowiedziałem się, że jest złym duchem. Od czasu do czasu widzę przez krótką chwilę ducha kręcącego się na dole. Czuję, że łatwo mogę tam wpaść”.
5. „Byłem w nieznanym miejscu, siedziałem na gzymsie odwrócony plecami do okna na poddaszu, na wysokości piątego piętra. Marzłem i bałem się, że spadnę, a raczej, że ulegnę pokusie, by spaść. Na podwórzu na dole pojawili się moi rodzice i siostra. Zawołałem do siostry, by weszła na górę i otworzyła okno, bym mógł wejść do środka, co też zrobiła. Czas oczekiwania był nieprzyjemny”.
Choć obrazy i sceny w tych snach odzwierciedlają różnice w sytuacji poszczególnych śniących, łatwo jednak stwierdzić pewne cechy wspólne.
We wszystkich śniący stoi w taki czy w inny sposób w sytuacji konfliktowej między wysokim a niskim, między „na górze” a „na dole”. Wspólne też jest to, iż śniący znajdują się na górze: wysoko nad ziemią, podłogą lub niebezpieczną przepaścią. Wysoko i nisko, na górze i na dole zalicza się do najstarszego inwentarza ludzkich symboli. „Na górze” kojarzy się z głową, niebem, powietrzem, świadomością, duchem, fantazją i intelektem. „Na dole” – z ciałem, ziemią, nieświadomością, życiem materialnym, światem realiów. Górne rejony zalicza się – przynajmniej w kulturach patriarchalnych – do męskich i przeważnie dobrych, dolne zaś – do kobiecych i na ogół złych.
Sny przedstawiają więc sytuacje, w których męska, duchowo-intelektualna pozycja jest zagrożona lub nieprzyjemna. Senne „ja”, będące z pewnymi ograniczeniami wyrazem świadomego „ja” osoby śniącej, odizolowane jest od męskiego towarzystwa. Brak tu mężczyzny w jakiejkolwiek postaci – pomocnika czy przeciwnika. Widzimy natomiast wiele kobiet – w tym samym wieku lub młodszych – które należy rozumieć jako reprezentacje Animy. W pierwszych dwóch snach próby przytrzymania mężczyzny przy ziemi przez Animę odczuwane są jako demoniczne lub nieprzyjemne. W trzecim Anima, która chce strącić mężczyznę w przepaść, ma w sobie coś uwodzicielskiego i kuszącego. W dwóch ostatnich przedstawiona została jako towarzyszka mężczyzny, osoba, która może mu dopomóc w przedostaniu się do krajobrazu letniego lub na ziemię.
Pierwszy sen należy do mężczyzny, który nie wyprowadził się jeszcze z domu rodziców i nie miał doświadczeń seksualnych. Dziedzina humanistyczna, w której się wykształcił, nie wzbudzała zbytnio jego zainteresowania, więc próbował pisać utwory literackie. Drugi miał własną rodzinę oraz interesującą pracę w sektorze opieki społecznej, która zajmowała go do tego stopnia, że zagrażała jego życiu rodzinnemu. Jego żona występowała w snach pozytywnie. Sam „przyznawał”, że mogłoby im być wspaniale, ale ma on trudności z zaangażowaniem się w praktyczne strony życia codziennego. Tak w pracy, jak i w domu trudno mu było wybrnąć z konfliktów o charakterze uczuciowym.
Śniący nr 3 miał pracę, która nie sprawiała mu specjalnych problemów. Nie był z niej jednak w pełni zadowolony i miał plany znalezienia czegoś bardziej twórczego i stawiającego wyższe wymagania. Był żonaty i miał dziecko, lecz nie odważył się uczestniczyć w jego wychowaniu z lęku przed popełnieniem błędów. Współżycie z żoną nie układało się, a jej miejsce w rodzinie odczuwał wyraźnie jako rolę policjanta.
Czwarty mężczyzna utrzymywał kontakty z wieloma kobietami, lecz nigdy nie odważył się zaangażować w dłuższy związek. Zawodowo, w ramach posiadanego wykształcenia, funkcjonował doskonale, lecz czuł, że to nie jest to, i zaczął się kształcić w nowej dziedzinie.
Piąty był w związku z kobietą, ale czekał tylko na moralny pretekst, by z niego umknąć. On także nie był zadowolony ze swej pracy i pragnął realizować się w bardziej twórczy sposób.
Śniący 1, 2, 4 i 5 zafascynowani byli wieloma nowymi zjawiskami i prądami duchowymi oraz psychicznymi. Nr 2 był politycznie silnie zaangażowany po stronie lewicy.
Na koniec należy dodać, że niebezpiecznie chwiejący się dom we śnie nr 3 oraz krucha zmurszała belka w ścianie ze snu nr 4 są symbolami fallicznymi, mogącymi oznaczać męskość, której siła nośna już się skończyła.
Upadek dawnego modelu mężczyzny
Problemy związane z upadkiem dawnego modelu mężczyzny i pojawieniem się kobiecości na arenie kultury zwiastowane były w szeregu europejskich baśni zanotowanych już ponad 150 lat temu. Około jedna czwarta wsystkich baśni braci Grimm traktuje o królu, który ma niedługo umrzeć i dlatego pragnie przekazać władzę temu z synów, który najlepiej potrafi spełnić wyznaczone zadania. Zwycięzcą i nowym królem zostaje nieodmiennie najmłodszy syn, uważany za głupiego i biernego. Zadania zaś spełnia na ogół jego pomocnica, z którą się później żeni (Franz, von, 1975).
Król symbolizuje zasadę panującą w świadomości, jest najwyższym modelem męskości. Jego nadchodząca śmierć wskazuje, że stary ideał mężczyzny nie jest już zdolny do życia, a królestwo przejmuje ten, kto potrafi używać swej Animy.
Tak jak baśnie ludowe dotykały problemów opracowywanych dopiero w „warsztacie” nieświadomości, które wyraźnie ukazały się na powierzchni i zaczęły być realizowane dopiero dużo później, podobnie i sny ludzi współczesnych dotyczą przyszłości. Doszedł do nich, jak mi się wydaje, nowy aspekt, albo w każdym razie rozgrywa się on ze znacznie większą intensywnością niż w baśniach. Mam tu na myśli problemy związane z przepaścią, tj. negatywnie odczuwanym macierzyńskim aspektem kobiecości.
Mężczyźni, których życie i sny wykorzystuję w niniejszej książce, należą do typu intuicyjnego i uczuciowego, są wrażliwi na nowe zjawiska zalewające naszą kulturę z zewnątrz i od wewnątrz. Mają oni w sobie możliwości twórcze i intelektualne, a sposób ich przystosowania stawia ich stosunkowo wysoko w edukacyjnej hierarchii społeczeństwa.
Nie uważam ich za chorych. Lepiej jest spojrzeć na nich jak na ludzi, w których konflikt między przeżytymi już wzorcami życia a przyszłymi możliwościami rozgrywał się z taką intensywnością, że nie widzieli innego wyjścia, niż jego zrozumienie.
Mężczyzna rozpoczynający analizę może przypominać somnambulika, który powoli budzi się i odkrywa, iż jest uwięziony w świecie kobiecym. Jeśli jest żonaty, to właściwie nie wie, jak do tego doszło. Po prostu stało się: powoli został usidlony. Ta słodka dziewczyna, przed laty gotowa na wszystko i niestawiająca żadnych wymagań, z wolna, lecz nieuchronnie zacisnęła wokół niego sieć, nie pozwalając na zrobienie jednego ruchu poza jej kontrolą. Doszedł dom, samochód i dziecko, mężczyzna czuje się zwierzęciem roboczym, którego całe życie upływa na spełnianiu jej żądań. A ona wcale nie widzi, że on żyje na jej warunkach.
Pod względem seksualnym ich związek może być mniej lub bardziej martwy. Ona utrzymuje, że powodem takiej sytuacji jest brak dostatecznego zaangażowania w sprawy domowe z jego strony. Gdy on zaniedbuje obowiązki domowe, ona ma poczucie, że jest pogardzana, co zabija w niej ochotę na seks. Mężczyzna odczuwa to natomiast jako używanie seksualności jako środka nacisku. Żeby to sobie skompensować, może uciekać w świat fantazji erotycznych, które jednak grzeją tylko przez chwilę.
Pomimo zarzutów stawianych pod adresem partnerki, mężczyzna ma jednak intensywne, choć niejasne poczucie, że jest mniej wart pod względem moralnym i że to wszystko jest jego winą. Może to paraliżować wszelkie pozytywne impulsy zajęcia się konfliktami w świadomy sposób i porozumienia się.
Nie wszyscy jednak są żonaci. Pod wpływem niejasnych wyobrażeń o grożących mu żądaniach i konfliktach mężczyzna może trzymać się z dala od zobowiązujących związków. Albo też, jeśli został „usidlony”, wycofuje się ze związku, używając swej słabości jako broni.
Mówi więc: „Nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem, że powinienem się z tobą ożenić lub zostać przy tobie, ale nie mogę. Jestem neurotyczny, mam trudny charakter, nie nadaję się do życia w związku, więc dla swego własnego dobra znajdź sobie kogoś innego”. Mógł się, co więcej, nauczyć, iż łatwiej wybrnąć z takiej sytuacji poprzez płaczliwe załamanie się niż przez bycie twardym, lecz rzadko tylko prowadzi staroświecką manierą otwartą wojnę z płcią przeciwną. Może bronić się przed osobistym zaangażowaniem, zachowując się jak Don Juan i kobieciarz, lecz może też dać się wpędzić w rolę sympatycznego frajera, pozwalającego się wykorzystywać: wiecznie uczynnego, dobrodusznego gościa, o jakim kobiety mawiają: „Prawda, jest taki miły i wszystko by dla mnie zrobił, ale to też byłoby nie do zniesienia”. Po czym może się zdarzyć, że taka kobieta zakocha się w alkoholiku czy w męskim szowiniście, który daleko bardziej przekonująco zaspokaja jej nieświadomą potrzebę dramatu i negatywnych uczuć.
Mężczyźni, którzy nie oddają się „egocentrycznemu grzebaniu się w sobie”, czym analiza niewątpliwie jest, mogą zetknąć się z poważnymi konfliktami uczuciowymi w sytuacjach granicznych: jeśli rzuci ich partnerka, jeśli mają problemy w pracy, podczas choroby, w przypadku alkoholizmu oraz podczas „przewidywalnych” kryzysów: wieku średniego i starości (Sheehy, 1978). W innych wypadkach nosicielem nierozwiązanych problemów związku staje się partnerka. Mamy wtedy wiecznie zmartwionego męża „słabowitej”, „histerycznej” czy „cierpiącej na migreny” żony.
Dawniej praca zawodowa często dawała mężczyźnie możliwość ucieczki przed problemami domowymi, dziś jednak coraz więcej mężczyzn nie znajduje w swej pracy zadowolenia, bezrobocie zaś i krótszy czas pracy także redukują możliwości „ucieczki”.
Inną sferą, która mogłaby dać poczucie, że życie ma treść, jest religia. Stary system religijny zaczyna jednak w świecie zachodnim rozpadać się, a siła duchowa mogąca odnowić stary obraz Boga wciąż jeszcze nie istnieje na planie zbiorowym. Sfrustrowany mężczyzna szuka więc po desperacku czegoś, co mogłoby zaspokoić jego duchowe potrzeby. Łatwo jednak może paść ofiarą religijnego szarlataństwa, choć często jest wystarczająco inteligentny, by przejrzeć po jakimś czasie.
Podsumowując, można powiedzieć, że w powyższej sytuacji źle się dzieje zazwyczaj na wszystkich trzech planach: erotycznym, duchowym i zawodowym.